poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 18

Zdecydowanie w oczach wilkołaka wbiło ich w krzesła, czuli się zaniepokojeni, gdyż wiedzieli ze jego odpowiedz będzie ostateczna i nawet siła nie zmusza go do zmiany zdania. W sercu Węża kiełkowała nadzieja, może jednak Lunatyk polubi jego prawdziwe oblicze, może zaprzyjaźnił się z nim nie przez wzgląd na Jamesa, ale ze względu na niego samego? Pytania krążyły w jego głowie i nie dawały mu spokoju, ocknął się dopiero kiedy Remus wstał i stanął koło niego. Tak naprawdę dopiero teraz miał możliwość zobaczyć jakie zmiany spowodował brak bólu podczas pełni. Lupin przybrał na wadze, a rany na twarzy w końcu zniknęły. Jego skóra przybrała zdrowszy kolor, z oczu zniknęła dawna niepewność. Stał przed nim człowiek, który mógł zostać ich sojusznikiem i jednym z najbliższych przyjaciół. Widząc oczekiwanie w oczach przyjaciela Syriusza, stanął na przeciwko niego czekając na decyzje, która mogła zaważyć na ich dalszej znajomości. Kompletnie nie spodziewał tego co stało się kiedy tylko wstał. Wilkołak pochwycił go w ramiona i mocno uściskał.
 - Nawet nie wiesz jak się przestraszyłem, kiedy usłyszałem ze nie żyjesz. Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę.   
 - Myślałem, że lubisz mnie tylko ze względu na to kim byli moi rodzice. 
 - Jak mogłeś tak pomyśleć? Polubiłem nie Pottera, tylko tego niepewnego chłopca, który nie potrafił sobie poradzić z odmiennymi prawami i na każdym kroku spotykały go problemy.  
Cichy szloch wyrwał się z ust Serpa, kiedy uświadomił sobie, ze to ze inaczej wygląda nie znaczy ze jego dawni znajomi go opuszcza. Dawało mu to nadzieje, że uda się odbudować jego przyjaźń z Dafne, ze ona również go zrozumie. Po chwili oderwał się od Remusa i wytarł, teraz już zaschnięte zły, które zebrały się w kącikach jego oczu. Z postawą godną Malfoya zapytał:
 - Czy już wiesz po której stronie się opowiesz? To ważna decyzja jednak czas nas goni i nie możesz się dłużej zastanawiać. - mówił te słowa wiedząc, że klamka zapadła w momencie w którym zaczęli z Draco opowiadać swoją historię. Czuł na sobie pokrzepiający wzrok brata, który dodawał mu odwagi i mówił, że wszystko się skończy dobrze. Lupin uspokoił go mówiąc, że polubił go za to jaki jest a nie kim jest, mimo to wciąż nie był pewny. Ponownie skupił wzrok na Wilkołaku czekając na odpowiedz. 
- To naprawdę trudne, jednak już od pewnego czasu wiem, że Dumbledore nie jest taki za jakiego się podaje. - złotooki z zakłopotaniem przeczesał włosy ręka - Trochę nie pokoi mnie ta wzmianka o innej stronie w tej wojnie, o kimś gorszym. Jednak lubię was i zamierzam stanąć po waszej stronie.     
Wąż odetchnął z ulgą na taką wiadomość, jednak kiedy spojrzał na zegar od razu mina mu zrzędła.  
- Smoku, zdajesz sobie sprawę, że zostały nam tylko 2 godziny snu, przed całym dniem lekcji?   - Że jak? To j 6?! Nie możliwe. - szybkie zerknięcie na zegarek uświadomiło mu, że się myli - Musimy wracać do pokoju wspólnego, jeżeli ktoś się domyślić, że byliśmy całą noc poza dormitorium jesteśmy martwi. 
 Przed oczami całej trójki stanęła scena w której Draco i Serp są smażeni na różnie przez Ślizgonów.  
- Ekhm...myślę ze lepiej będzie jak już sobie pójdziemy. Narka profesorku! - od razu po wykrzyczeniu tych słów starszy Malfoy złapał swojego brata za rękę i zaczął go ciągnąć w stronę lochów. Ledwo wpadli przez wejście do PW, a zobaczyli siedzących na kanapie Dafne, Blaise'a i Pansy. Przełknęli głośno ślinę, kiedy ich oczy spoczęły na nich z wyrazem mordu.         - Eee... Cześć?  
- Cześć? Tylko tyle macie do powiedzenia?! Martwiliśmy się o was! Blaise powiedział, że Draco nawet nie dotarł do dormitorium! - wrzask Pansy, był na tyle głośny, że bracia zgodnie odskoczyli do tylu i zaczęli ją dozgonnie przepraszać.  
- A tak na przyszłość, weźcie nas ze sobą. - wyraźnie dumna z siebie Dafne puściła do nich oczko i ruszyła w stronę wyjścia - A tak poza tym radziłabym się wam odświeżyć przed śniadaniem.  Malfoyowie spojrzeli po sobie krytycznie i biegiem ruszyli do swoich pokoi, za sobą słyszeli tylko radosny śmiech Bleisa.   
  Jeszcze nigdy mu się tak nie śpieszyło, jednak nie chciał się spóźnić pierwszego dnia, więc w rekordowym tempie wziął prysznic i ubrał się w mundurek, zostawiając odpięte dwa pierwsze guziki koszuli oraz poluzowany krawat. Włosy postanowił zostawić rozpuszczone, wiec tylko je rozczesał. Przed pokojem zastał Draco, więc razem ruszyli do Wielkiej Sali. Kiedy tylko weszli skupiły się na nich wszystkie spojrzenia i zapadła niezmącona niczym cisza. Niezbyt przejmując się zamieszaniem, które wywołali spokojnym krokiem ruszyli w stronę stołu Ślizgonów. Dopiero w momencie w którym usiedli ludzie zaczęli z powrotem rozmawiać. 
- Jednak udało wam się zdążyć. - gdyby wzrok Pansy mógł zabijać obaj leżeli by martwi dziesięć stop pod ziemia. Serp prychnął cicho z wyraźnym rozbawieniem , nakładając sobie sałatkę jarzynowa i łapiąc trzy kromki świeżego chleba. Panna Parkinson zdawała się tego nie słyszeć zaczynając pastwić się nad Smokiem, jednak Dafne patrzyła na niego z uśmiechem mówiącym ze doskonale wie co zrobił. 
 - Coś się stało Daffy? - zadał to pytanie automatycznie, jednak dopiero kiedy zobaczył tężejącą twarz dziewczyny, dotarło do niego jak wielki błąd popełnił. Następnym co zarejestrował była wybiegająca z sali Greengrass. Nie wiele myśląc wstał i ruszył za nią, wiedział dokładnie gdzie będzie i wiedział ze to swego rodzaju sprawdzian, że chce się upewnić, że to naprawdę on. Wpadł do łazienki Jęczącej Marty chwile później, zatrzymał się na  przypominając sobie jak uczyli się zaklęcia nagrywającego, żeby Daffy nie musiała na niego czekać z otworzeniem komnaty. Wysyczał głośno i zdecydowanie "otwórz się". Kiedy tylko wejście się otwarło przelewitował się do środka, po chwili stał już na kamiennej ścieżce. O tak, kiedy wraz z Dafne zatwierdzili dom bazyliszka jako miejsce spotkań, wysprzątali wszystkie kości i głazy chcąc nadać mu lepszy wygląd. Z głównej sali zniknął również trup pupilka Salazara, a zastąpił go mały pełzający Kryształowy Bazyliszek. Kiedy widział go przed wakacjami miał już dwa metry długości i uczyli go, że ma polować w lesie. Dotarł w końcu do ostatnich drzwi i wysyczał hasło. Daffy leżała na ciepłym, puchatym dywanie znajdującym się na środku komnaty, wtulona w połyskujące kolorami tęczy ciało, już trzy metrowego, bazyliszka. Słyszał ciche pociągnięcia nosem i pochlipywanie. Powoli zbliżył się do dziewczyny, równocześnie mówiąc Raven, że to on, na szczęście go poznała, bo inaczej mogłoby się, to nie ciekawie skończyć. 
 - Dafne tak bardzo cię przepraszam, chciałem ci powiedzieć, ale bałem się jak zareagujesz. Tęskniłem za tobą. - w połowie zdania głos mu się załamał, wiec przytulił mocno swoją przyjaciółkę czekając na jakaś reakcje. Dziewczyna powoli owinęła wokół niego swoje ramiona, teraz już otwarcie płacząc. Nie wiedzieli ile czasu minęło ani która jest godzina liczyło się dla nich tylko ciepło drugiego ciała i to że im na sobie zależy, jednak czar prysł, kiedy
Królowa Węży wcisnęła się miedzy nich domagając się pieszczot.

 - Czemu mi nie powiedziałeś? Przecież wiesz ze byłeś moim najbliższym przyjacielem i nadal nim jesteś.  
- To skomplikowane, sam dowiedziałem się dopiero w te wakacje. A zresztą nie wiesz najlepszego. - posłał w jej stronę rozbrajający uśmiech - Profesor Snape i Voldie są moimi wujkami. 
Mina dziewczyny wyraźnie mówiła, że mu nie wierzy, jednak kiedy wyczarował przed nią swoje drzewo genealogiczne nie miała wyboru.   
- Ale Serp, czy to znaczy, że jesteś po stronie Śmierciożerców? 
- To nie tak Daffy, wujek Tom zmienił swoje nastawienie, już nie morduje niewinnych.- westchnął rozdzierająco - Ale zbliża się wojna, z kimś znacznie potężniejszym niż Dumbledore i uwierz mi ta osoba nie ma dobrych zamiarów. Chcemy z Draco stworzyć siatkę szpiegowska we wszystkich domach, potrzebujemy ludzi którzy staną po naszej stronie, jesteś z nami? 
- Serp wiesz ze po której stronie byś nie stanął ja zawsze będę cię wspierać i stać za tobą murem, ale w jaki sposób chcecie stworzyć siatkę szpiegowska? Nie wyobrażam sobie Gryfona szpiegującego swoich współdomowników. 
 - Jeszcze mało wiesz o domu Godryka, moja droga. Ah...zapomniałbym mam dla ciebie jeszcze jedna wiadomość, ale to już opowiem ci wspólnie ze Smokiem, a teraz wypadałoby iść na lekcje nie sądzisz? - złapał ją za rękę zanim zdążyła zaprotestować i pociągnął ja w stronę wyjścia. Do klasy wpadli pięć minut po dzwonku, na ich nieszczęście była to Transmutacja. 
 - Panie Malfoy, panno Greengrass minus dziesięć punktów za spóźnienie, mam nadzieje, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Chociaż jak widać jabłko niedaleko od jabłoni.-wzrok McGonagall który na nim spoczął był aż nazbyt wymowny. 
 - Chyba mam deja vu. - szepnął Dafne do ucha, równocześnie dając bratu znać, że porozmawiają po lekcji.
***************************************************************************************************************
Witam i przepraszam, że tak późno, jednak nadmiar sprawdzianów mnie dobił i ten rozdział powstawał w trakcie drogi do szkoły. Shana89 - twój komentarz zmusił mnie do wzięcia się w garść i napisania tego, więc właśnie Tobie go dedykuje. Rozdziały byłyby zapewne dłuższe gdybym miała Betę, która zmuszałaby mnie do pisania. 
Aaśnie, jest ktoś chętny na Betę?

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 17

Serp otrząsnął się dopiero kiedy poczuł, że ktoś go szturcha w ramie. Jeszcze nie do końca przytomny spojrzał w rozbawione oczy brata, który widząc jego bardziej przytomne spojrzenie opadł na fotel na przeciwko niego.
- Trochę Ci zajęło dojście do siebie, myślałem, że już nie oprzytomniejesz.
- Wiesz tak się składa, że czekałem na ciebie, bo mamy do obgadania kilka rzeczy. - powiedział Wąż patrząc na brata z namysłem - Myślę, że powinniśmy powiedzieć Remusowi prawdę, w końcu jest przyjacielem Syriusza i byłby cennym sprzymierzeńcem, poza tym Dumbledore mu dzisiaj nie pomógł, jeżeli wykorzystamy ten moment stary Drops straci kolejnego pieska.
Draco przyglądał się mu przez chwilę ze skupieniem na twarzy, po czym zaczął masować skronie rozważając czy to aby na pewno dobry pomysł. W końcu jednak skinął głową.
- Myślę, że najlepiej będzie go odwiedzić dzisiaj. Pójdziemy do niego o północy.
- Tak, to dobry pomysł, jednak myślę, że trzeba powiadomić wujka Sev'a. Tak się składa, że nie wziąłem ze sobą żadnych eliksirów, a coś czuję, że przyda nam się uspakajający.
Serpens gestem ręki zaprosił swojego brata do pokoju i wysyczał hasło Avalon, stwierdził, że hasło w języku węży to najlepszy wybór, ponieważ nikt niepowołany nie wejdzie mu do pokoju. Kiedy tylko obraz się za nimi zamknął zaczęli się rozglądać z zaciekawieniem w oczach. Pokój był urządzony w przyjemnych kolorach, wyglądał prawie identycznie jak ten w KGZF, który urządził młodszy Malfoy tylko urządzony był w odcieniach zieleni, a na pościeli był wyszyty srebrny wąż. Teraz nie zostało im nic innego jak czekać aż wszyscy pokładą się spać. Draco wyczarował karty i wyczarował butelkę wina. Czas zleciał im na grze w piotrusia i ustalaniu od kogo zaczną przeciąganie na stronę Toma. Udało im się ustalić, że najlepiej by było im założyć siatkę szpiegowską we wszystkich domach, co może okazać się trudne, jednak nieniemożliwe do wykonania. Nawet nie zauważyli kiedy nadeszła północ, kiedy tylko się zorientowali pobiegli ile sił w nogach w stronę Prywatnych Kwater Mistrza Eliksirów. Zanim ktokolwiek zdążył ich zauważyć wypowiedzieli hasło i wpadli do środka, okazało się, że ich wuj jeszcze nie śpi. Zdziwionym wzrokiem spojrzał na swoich bratanków, którzy zaczęli mu tłumaczyć swój plan. 
- Naprawdę myślicie, że to zadziała? - zapytał ich z powątpieniem, podając im eliksir.
- Zaufaj nam wujku. Damy radę. - odpowiedział Serp chwytając brata za rękę i już po chwili nie było po nich śladu. Po pięciu minutach, podczas których prawie wpadli na woźnego i McGonagall, w końcu znaleźli się przed gabinetem profesora OPCM. Draco wyprostował się i z godnością zapukał w drzwi. Nie czekali długo, gdyż po chwili stanął w nich Remus Lupin, wyglądający na dość zmęczonego, jednak kiedy tylko ich zobaczył nagle oprzytomiał.
- Co wy  tu robicie chłopcy?
- Mamy do pana sprawę, ale wolelibyśmy porozmawiać w środku.  - Serp rozejrzał się uważnie po korytarzu - Wie pan... ściany mają uszy.
Odrobinę zdziwiony tym stwierdzeniem wilkołak wpuścił ich do gabinetu. W momencie w którym drzwi się zamknęły chłopcy zaczęli rzucać różne zaklęcia zamykające i wyciszające. Kiedy stwierdzili, że już jest bezpiecznie pokazali profesorowi jego fotel za biurkiem, a sami usiedli na krzesłach na przeciwko.
- Widzi pan, jest taka sprawa. Na pewno zdziwiło pana pojawienie się nowego Malfoy'a, który pachnie prawie identycznie jak syn pana przyjaciół. - Wąż zaczekał na skinięcie głową profesora - Otóż Harry Potter tak na prawdę nie zginął. Po prostu odrobinę zmienił tożsamość. Na tą prawdziwą.
Chłopcy obserwowali szok malujący się na twarzy Lunatyka, a potem zrozumienie. Nie obyło się jednak bez pytań i już po chwili młodzi Malfoy'owie opowiadali o wszystkim jednemu z Huncwotów. Po skończeniu historii pozostało im tylko czekać na odpowiedź Lupina, czy się do nich przyłączy. Siedzieli w ciszy od dziesięciu minut. W końcu Remus spojrzał im w oczy ze zdecydowanym wyrazem twarzy.
***************************************************************************************************************
Będę wredna i przerwę w tym momencie. A wszystkich wchodzących na tego bloga pragnę poinformować, że piszę nowe opowiadanie. Znajduje się ono na stronie http://historia-dafne-phantomhive.blogspot.com/ . Serdecznie zapraszam!

piątek, 14 września 2012

Rozdział 16

Tiara przydziału opadła na jego głowę, a Serp automatycznie się spiął i czekał na to, co się wydarzy. Czuł wpatrzone w siebie oczy wszystkich na sali, w końcu pojawił się kolejny Malfoy, następny syn śmierciożercy i z pewnością kolejny Ślizgon. Jednak teraz nie miał czasu się nad tym zastanawiać.
- Witaj ponownie Serpensie Malfoy, widzę, że w końcu wiesz kim jesteś. - usłyszał głos Tiary w swojej głowie - Czy teraz pozwolisz mi przydzielić Cię tam gdzie powinieneś być?

- A mam inny wybór?
- Nie bardzo. No dobrze... gdzie by cię tu.... - niestety Tiara nie zdążyła skończyć swoich rozważań, ponieważ przerwał jej Serp.
- Nie drocz się ze mną! Po prostu rób swoje.
- Dobrze, dobrze ... żadnej zabawy tutaj nie ma. - głos nakrycia głowy wydawał się być odrobinę urażony - No, ale niech Ci będzie .... SLYTHERIN!!!
Ostatnie słowo zostało wykrzyknięte głośno, od stołu węży usłyszał głośne oklaski, podczas gdy reszta domów przyglądała mu się wrogo. W końcu jednak dotarł do stołu i opadł na miejsce koło swojego brata. Jego nowi znajomi zaśmiali się widząc cierpiętniczą minę i lekkie znudzenie w oczach. Za to on zdołowany ich reakcją zaczął nakładań sobie sałatkę jarzynową do której złapał trzy kromki świeżego chleba.
- Co się stało braciszku? Czyżby Tiara jednak próbowała Cię przydzielić gdzie indziej? - rozbawienie w głosie Draco było aż nazbyt słyszalne.
- Żeby chociaż. Staremu kapeluszowi zebrało się na wspominki i drażnienie mnie. - ciężkie westchnięcie wyrwało się z jego ust - Jakby nie mogła po prostu powiedzieć, gdzie mnie przydziela. A tak poza tym wiesz może coś o moim dormitorium?
- Podobno ma się znajdować za portretem bazyliszka w Pokoju Wspólnym, a hasło masz wymyślić sam.
Wąż przytaknął bratu, dając mu tym samym znak, że rozumie i zabrał się za jedzenie kolacji. Od czasu do czasu wymieniał ze Ślizgonami parę słów i śmiał się z nimi. Nie wiedział jak przez tyle lat mógł przeżyć w Gryffindorze. W końcu mógł powiedzieć, że czuje się jakby był we właciwy miejscu. Nie zwrócił zbytniej uwagi na przemowę Dumbledore'a, który powiedział to samo, co rok temu. Zainteresował się dopiero w momencie w którym Drops zwrócił uwagę wszystkich na zakapturzoną postać przy stole na którą wcześniej nie zwrócił uwagi.
- Drodzy uczniowie, pragnę was poinformować, że po zeszłorocznym ataku centaurów na waszą nauczycielkę OPCM nie jest ona zdolna do pełnienia tej funkcji w tym roku. W związku z czym zmuszony zostałem do zatrudnienia nowej osoby na to stanowisko, starsze roczniki z pewnością go kojarzą. - dyrektor przerwał chcąc nadać sytuacji odrobinę napięcia - Nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią zostaje... Remus Lupin!
Na początku na sali panowała cisza, a potem na raz wybuchły oklaski i szepty. Starsze roczniki wiedziały o "chorobie" profesora, dlatego przyglądali mu się z dystansem. Oczywiście Trzmiel postanowił nic nie ułatwiać nowemu członkowi kadry i nie powiedział uczniom o nowym eliksirze, który sprawia, że wilkołak nie jest już zagrożeniem. Na twarzy Serpa pojawiło się zdenerwowanie, wiedział, że jeżeli dyrektor nic nie robi rodzice zaczną zabierać swoje dzieci ze szkoły. Jednak nie zapowiadało się na to, żeby Dumbledore miał jakoś zareagować. Zamiast tego powiedział, że to już koniec uczty i że mają się rozejść do dormitorium. Zirytowany ruszył w stronę Pokoju Wspólnego zostawiając odprowadzenie pierwszaków w rękach Dafne i Smoka. Pośpiesznie dotarł do lochów i w języku węży powiedział uniwersalne hasło ( Sal mu je podał twierdząc, że się przyda ). Zmęczony padł na kanapę i czekał na brata, musieli ustalić kilka rzeczy, w tym to jak będą się porozumiewać z Tomem i od kogo zacząć przeciąganie na jego stronę. Musieli mieć dużo ludzi, zwłaszcza teraz gdy Rovena wygłosiła przepowiednię o Trzeciej Stronie, która będzie chciała przejąć władzę nad światem i rasami. Niestety obawiał się, że w końcu dojdzie do tego, że będą musieli zawrzeć rozejm z Zakonem Feniksa. Wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowane, do tego wszystkiego był jeszcze Weasley, który teraz kiedy dowiedział się, że jest dzieckiem Potterów uważa się za nie wiadomo kogo, zupełnie nie zdając sobie sprawy z przepowiedni. No i nie zapominajmy o sprawie Dafne, jego byłej przyjaciółki, która teraz nie zdawała sobie sprawy, że on to on. Pochłonięty swoimi myślami nie zauważył kiedy do PW wszedł jego brat.
***************************************************************************************************************
No i jest nowy rozdział! Pierwszy po rozpoczęciu roku szkolnego. Z góry przepraszam za błędy interpunkcyjne, nigdy nie byłam z tego zbyt dobra, ale staram się jak mogę.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 15

 Bracia szli obok siebie cały czas się ze sobą się drocząc i śmiejąc z własnych żartów. Dafne idąca przed nimi zastanawiała się nad tym jak bardzo ten rok szkolny będzie inny od innych. W końcu zginął jej najlepszy przyjaciel, już nie będzie miała z kim pogadać o swoich problemach oraz pouczyć się po nocach. Kątem oka zerknęła na Serpens'a. Dziwiło ją jego podejście do świata i sposób bycia, wydawał się cały czas zmusić ich do jakiejś reakcji na, to co powie i analizując je. Wydawało jej się, że coś ukrywa, najbardziej dziwiły ją porozumiewawcze spojrzenia między bliźniakami, takie jakby coś ukrywali i musieli uważać, czy nie powiedzieli za dużo. Nawet nie zauważyła kiedy znaleźli się przed drzwiami przedziału Prefektów. Z transu wyrwało ją dopiero delikatne szturchnięcie w ramie przez Węża i jego zatroskany wzrok. Otrząsając się ze swoich rozmyślań weszła do przedziału, a za nią Serp i Draco. Usiedli w jednym kącie pod niezbyt przychylnymi spojrzeniami reszty Prefektów i czekali jeszcze na dwójkę z Gryffindoru. Po 15 minutach do przedziału wpadli zziajani Ron i Hermiona, którzy kiedy tylko usiedli zaczęli marudzić, że nie ma jeszcze Prefekta Naczelnego (oni nie dostąpili zaszczytu poznania tej tajemnicy). Młodszy Malfoy wstał i chrząknął głośno chcąc zwrócić na siebie uwagę wszystkich. Kiedy w końcu wszyscy na niego spojrzeli, w dużej części wkurzeni że przerwał im rozważanie kto został Naczelnym, wyciągnął z kieszeni spodni odznakę i przypiął ją sobie do bluzki. Większość widząc ją spojrzała na niego z zaciekawieniem, jednak Gryfoni patrzyli cały czas z nienawiścią. Widząc, że nikt nie zamierza się odezwać, zaczął:
- Witajcie, jak z pewnością część z was wie, nazywam się Serpens Malfoy. - przerwał, patrząc każdemu w oczy - Dyrektor Dumbledore mianował mnie Prefektem Naczelnym ze względu na to, że jestem nowym uczniem i nie doświadczyłem jeszcze rywalizacji między domami. Wiem, że większość z was może być sceptyczna co do mojego bycia Prefektem, jednak z góry mówię, że mam gdzieś jaką ktoś ma krew i w jakim domu się znajduję, mam po prostu nadzieję, że uda nam się zmniejszyć nieporozumienia między domami i dotrzeć do jakiegoś ładu z tą ciągłą rywalizacją. Na koniec prosiłbym, żebyście pomogli patrolując wagony pociągu i powstrzymując uczniów przed kłótniami. Cóż z mojej strony to tyle, więc spadam. Narka!
 Wstał szybko, widząc chcącego na niego nawrzeszczeć Rona i złapał za rękę brata i Dafne, po czym z prędkością światła ewakuował się z przedziału Prefektów, mknąc do tego w którym zostawili przyjaciół brata.
 - Haha... braciszku, to była naprawdę szybka przemowa, a ucieczka jeszcze szybsza. - zaśmiał się Smok, nie mogąc się powstrzymać widząc Serpensa, który z ulgą opadł na siedzenie w ich przedziale.
- Widziałeś minę Weasley'a? Gdybym został tam sekundę dłużej, to już do końca podróży musiałbym się z nim użerać. Zresztą Granger nie wyglądała lepiej. Wolałem się nie wdawać w dyskusje z  nimi i tak przypuszczam, że zrobią wszystko, żeby podważyć mój autorytet.
 Serp spojrzał tęsknym wzrokiem za okno, zdecydowanie wolałby siedzieć teraz w domu z wujkiem Tom'em i planować jak połączyć świat mugoli z czarodziejskim, teraz kiedy w końcu udało mu się go przekonać, że mugole w cale nie są tacy źli i że ich wynalazki są bardzo przydatne, plany Riddle'a diametralnie się zmieniły, w końcu kego głównym celem było, to żeby czarodzieje nie musieli się ukrywać, a nie to żeby wytępić mugoli. Polubił rozmowy ze starszym bratem ojca, który pod względem charakteru bardzo przypominał Salazara. Nawet nie zauważył, kiedy pociąg wjechał do Hogsmeade i musieli się przebrać w szkolne szaty, kilka machnięć różdżką później już je na sobie mieli, wysiadali z Ekspresu i wsiadali do powozów zaprzężonych w testrale. Z każdym kolejnym uderzeniem kopyt, Serpa opanowywało jeszcze większe zwątpienie, a co jeżeli Tiara jednak przydzieli go do Gryffindoru, co wtedy zrobi. Poczuł mocny uścisk na swoim ramieniu, obrócił głowę w tamtą stronę i napotkał spojrzenie brata, które mówiło, że ten niezależnie od wszystkiego będzie go wspierał i go nie opuści. Zachęcony wsparciem bliźniaka wysiadł z powozu i skierował się w stronę McGonagall, która czekała na niego i pierwszaków. Kiedy do niej podszedł przywitał się delikatnym ukłonem i przedstawił się, nauczycielka spojrzała na niego z zastanowieniem. Doskonale wiedział czemu, mimo że byli bliźniakami Draco bardziej przypominał matkę, z kolei on zdawał się być idealną kopią ojca. Cóż za ironia, jeszcze niedawno przypominał kopię James'a Potter'a, a teraz jest prawie dokładną kopią jego największego wroga. Po jakiś 15 minutach w końcu dotarli pierwszoroczni i nareszcie mogli się skierować do Wielkiej Sali, oczywiście profesorka opowiedziała najpierw o wszystkich domach i dopiero kiedy skończyła weszli do pomieszczenia. Dzieciaki wydały z siebie zachwycony pisk, a Tiara Przydziału śpiewała jak co roku pieśń, jednak tym razem dodała coś o dwóch księciach, którzy zjednoczą Hogwart i pokonają zło. Wężowi zdecydowanie się, to nie podobało, ale jako że był najstarszy był przydzielany pierwszy i nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Kiedy tylko usłyszał swoje imię i nazwisko z godnością podszedł do stołka i na nim usiadł, tiara została nałożona na jego głowę.
**********************************************************************************
A oto i nowy rozdział mam nadzieje, że się podoba!

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 14

  Wakacje zleciały Serp'owi na częstych rozmowach z rodziną, warzeniu eliksirów, przekomarzaniu się z bratem oraz kłutniach z najmłodszymi Weasley'ami oraz Granger. Wśród tego rozgardiaszu nie zauważył kiedy nadszedł 31 sierpnia i czas pakowania się do szkoły. Teraz siedząc na spakowanym kufrze w pokoju rozmyślał o utraconych przez niego latach i przyjaźni z Dafne. W końcu nie podejdzie do niej i nie powie " Cześć, wiesz, że kiedyś byłem Harry'm Potter'em?", to musiało być trzymane w tajemnicy, ale ciągle pamiętał uśmiech panny Greengrass i wesołe iskierki w jej oczach, kiedy siedząc po nocach rozmawiali o tym, co robili danego dnia i jak to nie mogą być sobą wśród przyjaciół, ponieważ boją się jak, to zostanie odebrane, o tym jak bardzo chcieli by nie ukrywać swojej przyjaźni, o tym co by było gdyby byli w jednym domu. Przed oczami stanęła mu scena z księgarni w połowie wakacji, zimny wygląd jej twarzy i jakby ... smutne spojrzenie, tak teraz przypomniał sobie, że oczy jego przyjaciółki wyglądały tak kiedy była smutna. Czyżby rozpaczała po jego "śmierci"? Czy naprawdę aż tak bardzo się do siebie zbliżyli przez te vwszystkie lata? Zdziwiony swoimi myślami potrząsnął głową, jakby chciał się pozbyć zbędnych myśli. Zerknął na zegarek stojący na komodzie w jego pokoju i prawie krzyknął zaskoczony. Była 01:00! Czyli zostało mu już tylko 7 godzin na ewentualny sen. Zszokowany tym ile zajęły mu jego rozmyślania padł na łóżko i oczyszczająć umysł, zasnął nie zaprzątając już niczym swoich myśli.


 +++

Obudził się wyjątkowo wypoczęty, przeciągnął się i zerkając na zegarek, ześliznął się z łóżka. Budzik wskazywał 07:34, więc miał jeszcze sporo czasu do śniadania. Spokojnym krokiem wszedł pod prysznic i pozwolił, żeby woda obmywała jego ciało chłodnym strumieniem. Sam przyłożył głowę do kafelek i rozmyślał o nadchodzącej podróży do Hogwart'u i przydziale, który miał przejść drugi raz w życiu, przecież Tiara go rozpozna, ale może go nie wyda. W końcu jest potomkiem człowieka, który ją stworzył. Westchnął rozdzierająco i wyszedł z pod prysznica. Wysuszył się i ubrał. Dzisiaj miał na sobie ciemno-brązowe bojówki, czarne trampki oraz czarny T-shirt z nadrukiem mugolskiego zespołu - Metallica. Włosy związał czarną, jedwabną tasiemką, którą podkradł ojcu. Tak ubrany zszedł na śniadanie gdzie jak się okazało, siedzieli już wszyscy poza nim. Wszedł do kuchni dumnym krokiem i pierwszym co usłyszał po opadnięciu na swoje miejsce pomiędzy Syriusz'em a Draco, było dławienie się Granger, która patrzyła na jego koszulkę z wyraźnym szokiem na twarzy. Z zadowolonym z siebie uśmieszkiem zabrał się za pałaszowanie tostów z serem i pomidorem. Po skończonym posiłku razem z Łapą, Luniem, Smokiem i rodzicami teleportował się na peron 9 i 3/4. Po długim pożegnaniu z Lucjuszem i Narcyzą oraz ciągłym zapewnianiu, że będzie pisał i nie wpakuje się w kłopoty. W końcu wraz z bratem mogli wejść do pociągu i poszukać przedziału. Kiedy w końcu udało im się znaleźć pusty, rozwalili się na siedzeniach i wyglądali jakby nie mieli najmniejszego zamiaru się ruszyć co najmniej do końca podróży. Po piętnastu minutach dołączyli do nich Blaise, Pansy i Dafne, która jako jedyna zdobyła się na odwagę, żeby usiąść koło Węża.
- Jak tam wasze wakacje? - zapytał Serp, w końcu muszą się lepiej poznać, ci ludzie, to przyjaciele jego brata.
- Ohh... były cudowne razem z rodzicami byłam w Hiszpanii. Tam są cudowne plaże! Mieliśmy mały domek nad morzem w magicznej dzielnicy. - zaczęła Pansy - To było wspaniałe, nie to co tutaj. Tylko deszcz i deszcz.
- Ja byłem z rodzicami w Rumunii. No wiecie zamek Draculi i te klimaty. W sumie dość nudno. - westchnął Blaise, a po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech - Ale za to dziewczyny niezłe.
Za ostatnie stwierdzenie dostał od Parkinson po głowie.
- Ja byłam w Holandii. W sumie tylko wypoczywaliśmy z rodzicami. - krótka odpowiedź Dafne zaskoczyła wszystkich, nie sądzili, że dziewczyna coś powie. - A wam?
Serp uśmiechnął się cwaniacko do brata, który odwzajemnił uśmiech i zaczął:
- W sumie nic ciekawego...
- ... odnaleźliśmy i uratowaliśmy wujka...
- ... uważanego przez wszystkich za morderce...
- ... i spędziliśmy wakacje w jego domu ...
- ... razem z rodzicami i jego przyjacielem ze szkoły! - zakończył Draco, który z szerokim uśmiechem przyglądał się zdziwionym minom przyjaciół, którzy nie wiedzieli na którego z bliźniaków mają patrzeć.
- A jak nazywa się ten wasz wujek? - Zabini jako pierwszy otrząsnął się z szoku.
- Możliwe, że obiło wam się o uszy nazwisko takie jak ... Syriusz Black? - pytanie padło z ust Serp'a, który miał na twarzy odrobinę złośliwy uśmieszek, który jasno mówił, że chce ich wyprowadzić z równowagi. Co mu się udało, bo Ślizgoni nie mogli wydusić z siebie słowa, wpatrując się w niego zdziwionym wzrokiem.
- Serp, chyba powinniśmy iść do przedziału Prefektów. - głos Draco otrzeźwił wszystkich. Bracia już wychodzili kiedy za sobą usłyszeli delikatny głos.
- Idę z wami. - panna Greengrass w ułamku sekundy znalazła się przed nimi - W końcu ja też jestem Prefektem.
Dziewczyna puściła oczko do zdziwionego Węża, który nie mógł się ruszyć do puki brat go nie popchnął.
Czyżby udało mu się przełamać jakąś granicę i Dafne zaczęła się do niego przekonywać? Tego nie wiedział, ale zachowanie dziewczyny uznał za znak, że jest szansa odzyskać utracone relacje. W zdecydowanie lepszym humorze udał się ze swoimi towarzyszami w stronę przedziału Prefektów.
***********************************************************************************
Witam! Tak więc po sprawdzeniu i przeniesieniu poprzednich rozdziałów nadszedł czas na nowy. Mam nadzieje, że się podobał.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 13

Zapadła nieprzyjemna cisza, w czasie kiedy wszyscy mierzyli się ostrożnymi spojrzeniami Serp postanowił lepiej przyjrzeć się Ślizgonom. Zaczął od Pansy, która jak zauważył najbardziej zmieniła się w ciągu półtora miesiąca wakacji. Nie przypominała już mopsa, wręcz przeciwnie stała się piękną młodą kobietą o długich, brązowych włosach, które obecnie były związane w warkocz, obcięta pod skosem grzywka opadała na jej prawe oko. Za to w równie brązowych oczach czaiły się wesołe iskierki. Ubrana była w krótkie spodenki oraz koszulkę ze zdjęciem jednego z czarodziejskich zespołów, którego nazwy nie mógł sobie przypomnieć. Następny był Blaise, który jak zauważył, zapuścił włosy i teraz grzywka opadała mu figlarnie na oczy, które obecnie błyszczały zaciekawieniem. Był ubrany w jeansy oraz czarną koszulkę z nadrukiem węża duszącego lwa. Ostatnia osoba Dafne Greengrass, znał ją dobrze z Hogwartu, kiedyś w pierwszej klasie wpadli na siebie w jakimś pustym korytarzu po ciszy nocnej, oboje z książkami do Eliksirów. Oczywiście całe spotkanie zaczęło się od wymienienia kilku ( no może kilkunastu ) nieprzyjemnych uwag, jednak skończyło się na wspólnej nauce, która trwała przez jego wszystkie dotychczasowe lata w szkole. Na początku rozmawiali tylko o nauce, jednak z czasem doszły inne tematy i można śmiało powiedzieć, że zostali przyjaciółmi. Dziś jej długie do pasa, platynowe włosy nie były związane, a grzywka jak u Pansy opadała na prawe oko. Ona jako jedyna patrzyła na niego z niewzruszoną miną, z chłodem w jej błękitnych oczach. Miała na sobie delikatną, niebieską sukienkę do kolana. Kończąc swoje obserwacje postanowił przerwać  coraz bardziej przedłużającą się chwilę ciszy.
- Draco, może przedstawiłbyś mnie swoim znajomym? - zagadnął wesoło do swojego brata, który rozglądał się po wszystkich jakby nie do końca wiedział, co ma zrobić, po chwili jednak się ocknął i patrząc na swoich przyjaciół z uśmiechem, powiedział:
- Przedstawiam wam mojego brata Serpensa. Serp poznaj Pansy Parkinson, Blaise'a Zabini'ego i Dafne Greengrass, należymy do jednego domu w Hogwarcie i chodzimy na jeden rok, od września Ty również do nas dołączysz.... o ile oczywiście dostaniesz się do domu Slytherina. - złośliwy uśmiech wstąpił na twarz starszego bliźniaka, kiedy usłyszał zirytowane westchnięcie młodszego.
- Smoku, zapamiętaj w końcu, że ja i tak jestem Wężem, a zresztą skoro ty się tam dostałeś ja również nie będę mieć najmniejszego problemu. - zakończył, jednak po chwili dodał - Tak naprawdę, to ja nie wiem, co ty tam robisz, lepiej nadawał byś się do Huffelpuff'u.
- Serp, nie przeginaj! Doskonale wiesz, że to nie prawda! Choć raz mógłbyś mi nie robić wiochy przed znajomymi.
- Przecież ja nic nie robię braciszku. - oczy kota ze Shrek'a zawsze działały na Draco - A teraz daj mi te książki, poszukam rodziców i pójdziemy za nie zapłacić.
Nie czekając na reakcje brata, Wąż chwycił jego książki i popędził między regały, zostawiając przeklinającego pod nosem swój los Smoka, samego z Ślizgonami.
- Draco... czy, to naprawdę twój brat? - pytanie padło z ust Pansy, jednak Dafne i Blaise przytaknęli i spojrzeli wyczekująco na Malfoy'a.
- Cóż, tak naprawdę, to mój brat bliźniak. - szeroki uśmiech posłany w stronę znajomych ze szkoły sprawił, że Ci westchnęli z irytacją.
- No dobre, al e czemu nikt o nim nie wiedział? - tym razem, to Blaise wypowiedział męczącą wszystkich kwestie.
- Rodzice stwierdzili, że tak będzie lepiej i trzymali go w domu, gdzie miał prywatne nauczanie. Zdążycie go jeszcze dobrze poznać w szkole, tak naprawdę nie jest aż tak wredny, jak pokazał przed chwilą. - spojrzał na zegarek - A teraz wybaczcie muszę się zbierać pewnie wszyscy już na mnie czekają. Na razie!
Smok jak najszybciej ulotnił się z pola widzenia Ślizgonów i znalazł przed księgarnią, gdzie jak przypuszczał czekali na niego rodzice z bratem, kiedy tylko się pojawił deportowali się do kuchni w KGZF, gdzie właśnie trwało zebranie. Wszyscy obecni zamilkli na widok pojawiających się Malfoy'ów. Syriusz i Remus uśmiechnęli się do nich delikatnie i skinęli im głowami, ci odpowiedzieli tym samym. W pewnym momencie odezwał się Dumbledore:
- Kochani wybaczcie ale trwa zebranie Zakonu, czy moglibyście wyjść?
- Ależ oczywiści Albusie, pójdziemy pomóc chłopcom rozpakować ich rzeczy. - odpowiedziała Narcyza i wraz z rodziną udała się na piętro. Kilka chwil i zaklęć później wszystko było poukładane na swoim miejscu. A dorośli wraz ze swoimi synami siedzieli w pokoju Węża i rozmawiali na temat zbliżającego się roku szkolnego oraz wojny, nim się spostrzegli dołączyli do nich Lunatyk, Łapa i Severus, a rozmowa zmieniła się w bardziej wesołą, gdzie obie strony wspominały czasy szkoły
 
++ W Innym Nieznanym Miejscu ++
 
Postać siedząca na tronie przypatrywała się zdjęciom przedstawiającym młodych Władców Ras, była to wyglądająca bardzo młodo kobieta ubrana w krótką, czerwoną suknie. Miała długie do kolan, czarne włosy i żółte oczy z pionowymi źrenicami. Na jej twarzy gościł obrzydliwy uśmieszek, który z pewnością nie zapowiadał niczego dobrego. Z czułością pogłaskała owiniętego wokół niej pół-smoka pół-węża.
- Już niedługo mój drogi, zbiorę armię i uśmiercę Władców i sama zapanuje nad Rasami, a potem nad Światem. Wszyscy będą się nas bać mój kochany, wszyscy.
W całym zamku, a także jego okolicy było słychać mrożący krew w żyłach śmiech.

Rozdział 12

Sowy usiadły przed młodzieżą i z gracją wystawiły przed siebie nóżki. Serpens i Draco pewnie odwiązali listy, byli pewni, że ich najniższą oceną będzie Powyżej Oczekiwań, w końcu ojciec po szkoleniu u przodków załatwił im ponowne pisanie SUM-ów. Wąż zważył kopertę w ręce, wydawała mu się być cięższa niż powinna, jednak po chwili wzruszył ramionami i rozerwał ją wyjmując z środka list. Rozwinął kartkę i zaczął czytać:
          
WYNIKI STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI MAGICZNYCH
Astronomia : W
ONMS : W
Zaklęcia : W
OPCM : W
Wróżbiarstwo : P
Zielarstwo : W
Historia Magii : W
Eliksiry : W
Transmutacja : W
Starożytne Runy : W
Numerologia : W
Panie Serpensie Aleksandrze Malfoy gratulujemy zdobycia 11/11 SUM-ów. Prosimy o odesłanie sową która przyniosła panu list przedmiotów, które zamierza Pan kontynuować.Z poważaniem, przewodnicząca Magicznej Komisji Egzaminacyjnej
Gryzelda Marchbanks


Serp spojrzał na brata, który odwzajemnił jego spojrzenie, jak na sygnał wymienili się listami. Smok miał prawie takie same oceny jak brat różnicą było tylko, to że nie zdawał SUM-a z Numerologii, z Wróżbiarstwa miał W, a ze Starożytnych Run P. Oddali sobie z powrotem swoje listy i wtedy młodszy Malfoy postanowił się zastanowić nad resztą zawartości koperty. Wyciągnął drugą kartkę i ponownie zagłębił się w treść:

Szanowny Panie Malfoy!
Ze względu na to, że jest Pan nowy w Hogwarcie i nie ma Pan uprzedzeń do innych domów, ponieważ nie doświadczył Pan jeszcze ich rywalizacji
wszyscy nauczyciele zgodnie uznali, że najlepiej nadaje się Pan na stanowisko Prefekta Naczelnego.
Z poważaniem,
Albus Dumbledore.


No cóż tego się nie spodziewał, jednak zdecydował, że za nim powie o tym swojej rodzinie odpisze jakie przedmioty chce kontynuować. Wybrał oczywiście : ONMS, OPCM, Zaklęcia, Zielarstwo, Eliksiry, Transmutacje i Starożytne Runy. Po chwili patrzył jak maleńka sówka wyfruwa przez okno. Powoli odwrócił się w stronę rodziców z miną mówiącą, że stało się coś strasznego. Lucjusz i Narcyza spojrzeli ze zdziwieniem na swojego młodszego syna, który ze smutnym wzrokiem wręczył im list. Malfoy'owie przeczytali go szybko chcąc się dowiedzieć co męczy ich dziecko. W końcu spojrzeli po sobie zadowoleni i ponownie poczochrali go po włosach, co spotkało się z głośnym okrzykiem niezadowolenia, który przeszkodził w użalaniu się Hermiony nad tym, że z Obrony dostała P.
- Możesz się zamknąć nie widzisz, że coś mówię!?!?! - piskliwy głos Granger rozniósł się po kuchni. Serpens podniósł się z krzesła, jego oczy przypominały dwie bryły lodu.
- A czy ty nie widzisz, że nikogo nie obchodzi, to że z OPCM dostałaś "tylko" Powyżej Oczekiwań i że nie jesteś sama w tym domu. - wysyczał patrząc dziewczynie w oczy, ta cała poczerwieniała na twarzy i chciała mu coś odpowiedzieć, jednak przerwał jej głos Syriusza.
- Panno Granger nie życzę sobie takiego zachowania w moim domu. Właśnie obraziłaś mojego siostrzeńca, a co za tym idzie moją rodzinę i mnie.
- Ale Syriuszu, oni są Śmierciożercami!!! - tym razem, to Ron nie pohamował swoich emocji.
- Powiedziałem już coś na temat obrażania mojej rodziny. - słysząc ton głosu Łapy wkurzająca dwójka zamilkła, z powrotem zajmując swoje miejsca przy stole, a Black spojrzał na węża z pytaniem w oczach. Ten westchnął ciężko przybierając zmęczony wyraz i wyciągnął z koperty jeszcze jedną rzecz.
- Niestety...z wielkim bólem muszę wam oznajmić bardzo smutną nowinę - w teatralnym geście pochylił głowę i spojrzał na swoje ręce - Zostałem Prefektem Naczelnym!!!
Ostatnie zdanie wypowiedział z uśmiechem na ustach patrząc na miny dorosłych. Oczywiście Weasley'owie patrzyli na niego z pogardą, jednak Remus, Syri i rodzice rzucili się, żeby mu pogratulować, kiedy w końcu wyswobodził się z ramion przytulających go rodziców i udającego, że chce go udusić brata zadał męczące go pytanie:
- Kiedy pójdziemy na Pokątną?
- Myślę, że możemy iść nawet teraz. - odpowiedziała, po chwili zastanowienia Narcyza. - Przeniesiemy się za pomocą teleportacji. Draco złap się ojca, a ty Serpens podejdź do mnie.
Chłopcy podeszli do rodziców i już po chwili w miejscu gdzie jeszcze niedawno stali nie było po nich śladu. Pojawili się na rogu ulicy i ruszyli w stronę sklepu Madame Malkin gdzie kupili szaty do Hogwartu oraz szaty wyjściowe. Następnym miejscem była Apteka, tam kupili składniki do eliksirów i dwa nowe kociołki. Oczywiście nie mogli też ominąć sklepu z markowym sprzętem do Quidditcha, jednak tam nic nie kupili. Na końcu wstąpili do księgarni, gdzie bracia pożucili rodziców i sami ruszyli na poszukiwanie książek. Wąż właśnie próbował ściągnąć książkę do Zielarstwa z najwyższej półki, kiedy usłyszał:
- Hej Draco! - w stronę jego i jego brata kierowały się trzy osoby Dafne Greengrass, Pansy Parkinson i Blaise Zabini. Zaskoczenie spowodowane zobaczeniem trójki Ślizgonów zaowocowało bolesnym upadkiem na cztery litery i ciosem książką w głowę, co Smok skwitował głośnym śmiechem, za co dostał po głowie, kiedy Serp otrząsnął się z szoku.

Rozdział 11

Malfoy'owie i Severus aportowali się w pokoju Serpa, przez chwilę przyglądali się mu gdyż byli w nim po raz pierwszy. Najmłodsi zostali w sypialni podczas gdy starsi wyszli z niego i rozeszli się do swoich pokoi. W końcu po dniu pełnym przeżyć wszyscy mogli spokojnie zasnąć, jednakże pogrążeni w niewiedzy nie wiedzieli że ktoś knuje przeciwko nim. Jeszcze nie mieli możliwości poznać tej osoby, jednak już niedługo miało nastąpić spotkanie po którym okaże się kto jest prawdziwym wrogiem, kto do tej pory działał z ukrycia wyjdzie na światło dzienne, zło pokaże swoje prawdziwe oblicze. Jednak do tego czasu mogli spokojnie żyć jako rodzina i nie martwić się tym co przyniesie jutro.
       
Ranek (ok. 7:00)
     
 Wąż obudził się wyjątkowo wypoczęty, jednak nie mogąc znaleźć powodu swojego znakomitego humoru wysilił swoje szare komórki i  w końcu przypominały mu się wydarzenia poprzedniego dnia. Drobny uśmiech wkradł się na jego usta, no ale cóż najwyższy czas wstawać i przygotować się na kolejny dzień udawania przed dawnymi "przyjaciółmi", że ich nie zna i nie wie że udawali całą przyjaźń. Z głębokim westchnięciem wszedł pod prysznic rozkoszując się ciepłą wodą obmywającą jego ciało, kiedy wygramolił się spod ciepłej wody spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Westchnął głęboko widząc bliznę przecinającą jego bok, nadal pamiętał ból jaki towarzyszył mu kiedy wuj (chodzi oczywiście o Dursley'a) zadawał mu tę ranę i śmiech, ten podły śmiech tego szaleńca. Potrząsnął głową chcąc wyswobodzić się z wspomnień. Szybko ubrał na siebie czarne poprzecierane dżinsy, zieloną bluzkę z krótkim rękawkiem z wizerunkiem głowy węża w srebrnym kolorze, a do tego czarne glany, włosy zostawił rozpuszczone. Wyszedł z łazienki wpuszczając brata, który wyszedł z niej piętnaście minut później. Draco ubrany był prawie tak samo jak brat tylko on miał czarne tenisówki i niebieski T-shirt z wizerunkiem srebrnego smoka. Obaj zeszli do kuchni delikatnymi uśmiechami, które poszerzyły się kiedy zobaczyli Syriusza i Remusa siedzących przy stole i popijających kawę wesoło rozmawiając. Serp cicho podkradł się do Lunatyka i pochylając się nad jego uchem szepnął:
- Buu...
Dotąd siedzący spokojnie wilkołak poderwał się ze swojego miejsca i obejrzał do tyłu, gdzie zobaczył dwóch zaśmiewających się do łez Malfoy'ów. Zaczerwienił się ze wstydu kiedy uświadomił sobie, że tak łatwo dał się podejść i opadł na swoje krzesło patrząc się na bliźniaków, którzy już po chwili siedzieli po obu stronach Łapy.
- Nie martw się Remi, to dwa węże wcielone, oni by zaskoczyli nawet bazyliszka. - powiedział Syriusz nachylając się nad stołem i klepiąc swojego przyjaciela po ramieniu.
- O wypraszam sobie, ja tu jestem Wężem. On - Serp wskazał na brata - jest smokiem. Jak mogłeś nas obu nazwać wężami, Syri, zraniłeś moje uczucia.
Z udawanym szlochem schował twarz w dłoniach. Ten moment wybrali sobie Wesley'owie oraz Hermiona i ich rodzice, żeby wejść do pomieszczenia. Ron popatrzył na niego z pogardą i usiadł na drugim końcu stołu, postanawiając całą uwagę poświęci swojej jajecznicy i po części Hermionie, która zaczęła mówić jak, to się stresuje wynikami SUM-ów. Narcyza i Lucjusz podeszli do Węża i poczochrali go po włosach, na co ten podniósł głowę i popatrzył na nich jakby mu zrobili krzywdę. Wszyscy Malfoy'owie, a także Syriusz i Remus zareagowali na to śmiechem. W tym momencie do kuchni wleciały 4 sowy z kopertami z Ministerstwa.

Rozdział 10

Black patrzył na wszystkich uważnie obawiając się, że mogą go zaatakować. Nie powiedział tego bliźniakom, ale w dniu kiedy został wrzucony za zasłonę, to nie Bellatrix rzuciła zaklęcie, tylko Dumbledore. W końcu zatrzymał swój wzrok na rzeczonym staruszku i skrzywił się wewnętrznie widząc wesołe ogniki w oczach i ten słynny uśmiech dobrego dziadka. Trzmiel tym czasem poprawił cytrynowo żółtą tiarę na swojej głowie i usiadł u szczytu stołu, gestem ręki zapraszając Syriusza, żeby usiadł koło niego. Ten jednak skinął przecząco głową i z gracją godną arystokraty opadł na krzesło koło Severusa. Jeszcze raz spojrzał po twarzach wszystkich zgromadzonych i w końcu zatrzymał swój wzrok na Lupinie, który siedział naprzeciwko niego patrząc z niedowierzaniem na swojego, martwego do tej pory, przyjaciela. Ich wymianę spojrzeń musiał oczywiście przerwać Drops.
- Syriuszu pewnie nie tylko mnie ciekawi, jakim cudem przeżyłeś. - sztuczny uśmiech nie schodził z twarzy Dumbledore'a, jednak w środku gotował się od tłumionych emocji, w końcu, Black nie powinien teraz siedzieć z nimi przy stole.
- Ahh... widzisz Albusie zamiast wpaść za Zasłonę upadłem obok niej i uderzyłem się w głowę tracąc przytomność, kiedy ją odzyskałem nikogo już nie było w Departamencie Tajemnic. - kłamstwa gładko przechodziły przez usta Łapy, w końcu był Black'iem, a oni często musieli ukrywać prawdę, zwłaszcza o swoim pochodzeniu.
- Ohh... skoro tak to możemy przejść do kolejnego podpunktu spotkania. Jak wszyscy wiem Harry Potter został niedawno zabity przez Lorda Voldemorta. Oznacza, to że nie mogę przed wami dłużej ukrywać tego, że tak naprawdę nie był on Potter'em. - w całym pomieszczeniu zapanował gwar jeden przekrzykiwał drugiego chcąc się dowiedzieć o co chodzi. W końcu Dumbledore skinął na nich ręką, a ci jak za dotknięciem magicznej różdżki opadli na swoje siedzenia i ucichli.
- Kiedy dowiedziałem się, że Lily i James'owi zagraża niebezpieczeństwo, zabrałem ich dziecko i oddałem je pod opiekę Molly i Arturowi. - widząc szok na twarzach Zakonników potwierdził. - Tak, Ron Wesley jest tak naprawdę synem Potter'ów, a to oznacza, że musimy zacząć jego szkolenie. Ktoś w końcu musi pokonać Voldemorta. ... Severus'ie czy wiadomo ci coś o atakach które mają nastąpić w przyszłości?
- Przykro mi Albusie, ale nie jestem ostatnio w gronie zaufanych piesków Gadziej Mordy. (w tym momencie Riddle opluł się właśnie pitym winem)
- Myślę, że w takim wypadku możemy uważać zebranie za zakończone. - Trzmiel uśmiechając się przymilnie machnął ręką. Wszyscy jak na zawołanie wstali i podążyli do wyjścia.
 
W Riddle Manor
 
Wszystkim w salonie dopisywał wyśmienity humor, no może wszystkim poza Tom'em, który słysząc uwagę brata zaczął rzucać przekleństwami na prawo i lewo. Grożąc Severus'owi długą i bolesną kastracją.
- Jak tylko tu wejdzie, to po prostu go zabiję. jak on ŚMIAŁ nazwać MNIE Gadzią Mordą! Jesteśmy rodziną, ja go utrzymuje przy życiu, a on tak mi się odwdzięcza. Niedoczekanie jego, od dziś koniec! Nie ma wstępu do mojej winiarni!
Tym razem jego wypowiedź została skwitowana śmiechem bliźniaków, którzy padli na podłogę trzymając się za brzuchy, ich rodzice zareagowali lepiej, gdyż wybuchli tylko głośnym chichotem. Taką sytuację zastał Sev kiedy wszedł do salonu.
- Czy coś się stało?
- Jak śmiałeś ty podstępny szczurze nazwać MNIE Gadzią Mordą! - Tom rzucił się na brata z chęcią mordu w oczach, jednak młodzi Malfoy'owie widząc co się kroi powstrzymali swoich wujów przed pozabijaniem się. Serp nadal był zdziwiony z jaką łatwością przyszło mu przystosowanie się do tej sytuacji. Patrzył po twarzach swoich dawnych wrogów i widział rodzinę, która zawsze stanie w jego obronie. Za to po stronie starych przyjaciół widział podłych zdrajców, którzy tak na prawdę przyjaźnili się z nim tylko dla pieniędzy.
- Chyba już czas wracać do KGZF. - rodzina wyczuła jego smutny ton głosu, wszyscy słysząc go jakby stracili humor i chęć na dalsze przekomarzanie się. Lucjusz i Narcyza wstali i przytulili swojego synka wiedzieli, że cała sytuacja jest dla niego trudna. Smok patrzył ze smutkiem na swojego brata, tylko on z całej rodziny wiedział jak Dursley'owie naprawdę go skrzywdzili.

Rozdział 9

Młodzi Malfoy'owie weszli do kuchni z dumnymi minami i delikatnymi uśmiechami, które zmieniły się na złośliwe kiedy zauważyli siedzących przy stole członków zakonu, a także całą rodzinę Wesley'ów i Hermionę.
- Panie i panowie... - zaczął Serpens kłaniając się teatralnie.
- ....mamy zaszczyt przedstawić wam...
- ....niedawno powstałego z martwych....
- ...Syriusza Black'a! - zakończyli blond-włosi bliźniacy dramatyczni wskazując na drzwi przez które wkroczył wspomniany przez nich osobnik. A miny zakonników ..... bezcenne. Wszyscy co do jednego mieli opadnięte szczeny i wytrzeszczone oczy (uwierzcie w przypadku Moody'ego to nie był zbyt miły widok).
- Witam wszystkich! Miło was znowu widzieć. - przez głos Łapy przemawiała taka ironia, że starsi Malfoy'owie, a także Severus spojrzeli z podejrzliwością na bliźniaków, którzy szczerzyli się złośliwie na co nikt nie zwracał uwagi.
- Obawiam się, że musimy wyprosić młodzież, a także was, Lucjuszu, Narcyzo. - powiedział Dumbledore, patrząc na całą sytuację ze zmarszczonymi brwiami. Młodzież jak i Malfoy'owie niechętnie wyszli zamykając za sobą drzwi. Rodzina arystokratów przeniosła się do domu Riddle'a. Rodzice poprowadzili swoich synów do salonu gdzie czekał na nich ich wuj. Wszyscy wymienili między sobą krótki powitanie i opadli na sofy.
- Może teraz nam wyjaśnicie skąd wytrzasnęliście mojego kuzyna? - zapytała Narcyza patrząc na chłopców z naganą.
- No, bo Wąż za nim tęsknił, więc poszliśmy go poszukać. No, bo przecież jest psołakiem, więc nie mógł umrzeć. No i znaleźliśmy go ledwo żywego przy zasłonie w Departamencie Tajemnic. Przenieśliśmy go do pokoju Serpa i opatrzyliśmy, a jak się obudził, to Serp opowiedział mu całą historię i teraz Syri ma Dropsa gdzieś. - zakończył Draco z delikatnym uśmieszkiem na twarzy, który zbladł kiedy zobaczył miny rodziców.
- Draconie Lucjuszu i Serpensie Abraxasie Malfoy'u jesteśmy..... - Lucjusz przerwał i spojrzał na małżonkę, której oblicze wyraźnie złagodniało. - ...z was dumni. Udowodniliście, że dla rodziny zrobicie wszystko.
- Jeżeli mogę wtrącić... - zagadnął Tom - ...to, po co, na gacie Slytherin'a, mnie potrzebowaliście?
- Cóż stwierdziliśmy, że powinieneś wiedzieć, że Zakon Feniksa ma spotkanie, ale skoro cię to nie obchodzi, to cóż pójdziemy już. A szkoda bo na całą Kwaterę Główną rzuciłem zaklęcia monitorujące. - powiedział Serp teatralnie podnosząc się z sofy.
- Czekaj, czy ja powiedziałem, że macie wyjść?
- Tak myślałem. - powiedział Serp i rzucił na lustro zajmujące całą ścianę zaklęcie które sprawiło, że zobaczyli kuchnię Kwatery Głównej.
Na zebraniu Zakonu Feniksa
Dumbledore zasiadł u szczytu stołu z zamyśleniem wpatrując się zakonników.
- Miło cię widzieć Syriuszu. - powiedział spoglądając na Black'a, który wszystkich uważnie obserwował.

Rozdział 8

Draco wszedł do pokoju brata rozglądając się po po nim z podziwem. Mroczna atmosfera przypominała mu o jego miejscu szkolenia, a zarazem domu przez ostatnie osiem lat. Spojrzał na Węża i zauważył, że ten leży zwinięty na łóżku i trzęsie się jakby płakał. Szybko do niego podszedł i spojrzał na zaczerwienioną twarz Serp'a po której spływały łzy.
- Hej, braciszku, co się stało? - szepnął przestraszonym głosem.
- T..t..to pokój Sy...riusza i j...jego już n..nie ma. - łkał Wąż wtulając się w brata i mocząc mu przy okazji koszuję swoimi łzami.
- Hej! Zapominasz, że Syriusz był Black'iem!
- I...i.. co z teg.... - Serpens spojrzał rozszerzonymi oczami na brata. - No tak! Czemu na to nie wpadłem!
Najmłodszy Malfoy zeskoczył z łóżka i wyciągnął z kufra potrzebne eliksiry. Chwycił brata za rękę i aportował się przed Zasłoną w Departamencie Tajemnic, podbiegł do niej i rozejrzał się. Po chwili pochylił się i wyciągnął z cienia zasłony ciało Łapy.
- Musimy go przenieść do mojego pokoju i wyleczyć. Złap go za ręce, a ja go złapię za nogi i deportujemy się do mojego pokoju.
Smok przytaknął i zastosował się do wskazówek brata. Chwilę później kładli Syriusza na łóżku Serpa i opatrywali rany, na koniec podali mu jeszcze eliksiry. Zmęczeni zasnęli w nogach łóżka.
Następnego Dnia....
Serpens delikatnie się przeciągnął i spojrzał na łóżko, zauważając że jest puste zarwał się szybko przy okazji budząc brata. Rozejrzał się po pokoju i odetchnął z ulgą widząc Łapę przy oknie rozglądającego się z dezorientacją po pomieszczeniu.
- Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? Co tu robi Draco?
- Jesteś na Grimmauld Place 12. Draco wraz ze mną i moją rodziną tu mieszkamy. A ja jestem Serpens Aleksander Malfoy, kiedyś Harry Potter... - Wąż opowiedział mu historię o oszustwie Dropsa którą usłyszał od rodziców. Draco w tym czasie uważnie obserwował zmiany na twarzy Black'a. Kiedy młody Malfoy skończył opowiadać Syriusz podszedł do nich z poważnym i groźnym wyrazem twarzy. Chłopcy poczuli się bardzo zdezorientowani kiedy zostali pochwyceni w mocny, pełen ciepła uścisk.
- Cieszę się mając takich siostrzeńców. Cieszę się będąc tu z wami. Co powiecie na śniadanie?
Chłopcy uśmiechnęli się i zgodnie ruszyli w stronę drzwi, prowadząc za sobą Syriusza.

Rozdział 7

Wszyscy ruszyli w stronę pracowni eliksirów. Jednak do pomieszczenia wszedł tylko Serpens, Severus, Dumbledore, Draco, Ron i Remus. Serp pochylił się nad kociołkiem uważnie przyglądając się cieczy. Podszedł do nadal bladego wilkołaka i uniósł jego dłoń, którą delikatnie naciął nożykiem. Pięć kropli krwi spadło do kryształowej fiolki. Podszedł z powrotem do parującego wywaru i wlał do niego zawartość fiolki, następnie zamieszał 3 razy w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara. Potem nabrał trochę mikstury w chochlę i przelał do srebrnego kielicha, który podał Lupinowi. Ten natomiast nie pewnie wypił całą zawartość.
- Nie czuję żadnej różnicy.
- Poczekaj jeszcze pięć minut. - odpowiedział Serpens w napięciu patrząc na zegar. Wilkołak na początku poczuł mrowienia na całym ciele, a potem czuł jak następuje transformacja tyle, że nie czuł bólu. Po chwili powrócił do swojej ludzkiej  postaci.
- Spróbuj się zmienić w wilkołaka. - polecił Dumbledore Remusowi, który przypatrywał się sobie ze zdziwieniem. Po niecałych dziesięciu sekundach stał przed nimi szary wilk wielkości konia. Wąż podszedł do niego i delikatnie dotknął futra, następnie sprawdzając stan uszu, oczu, kłów i łap. Na jego ustach pojawił się uśmieszek satysfakcji, który wyraźnie mówił, że wszystko poszło zgodnie z planem, jednak po chwili uśmiech zniknął zastąpiony przez maskę bez uczuć. Wszyscy z fascynacją przyglądali się nowemu wyglądowi Remusa, kiedy usłyszeli trzask przewracanego kociołka.
- Ups...straszna ze mnie niezdara. - powiedział Ron uśmiechając się złośliwie. Serp niezbyt się tym przejął tylko machnął różdżką, a wszystko wróciło na miejsce. Na twarzy prawdziwego "wybrańca" pojawiła się wściekłość. Serpens uśmiechnął się do niego nie przyjemnie, a następnie wyszczerzył się radośnie do Smoka, który wyglądał jakby nie wiele brakowało, żeby zaczął się tarzać ze śmiechu na podłodze. W tym czasie Remus wrócił do ludzkiej postaci i patrzył z niekłamaną wdzięcznością na Węża. Cała grupa wróciła do salonu gdzie nadal trwało zebranie.
- Mamo, który pokój mogę zająć? - zwrócił się najmłodszy Malfoy do swojej matki, która popatrzyła na niego z zastanowieniem.
- Myślę, że dobry będzie pokój Syriusza, to ten na końcu korytarza po prawej stronie. - powiedziała Narcyza uśmiechając się do niego ciepło. - Powinien ci się spodobać, jeżeli nie będzie ci odpowiadać kolorystyka możesz ją zmienić.
Serp klasnął w dłonie i popędził do swojego nowego pokoju. Kiedy się w nim znalazł od razu skrzywił się zniesmaczony. wszystko było w kolorach Gryffindoru i zbytnio raziło go w oczy. Dzięki jednemu prostemu zaklęciu cały kurz i brud zniknął. Jeszcze jedno machnięcie różdżką i ściany były koloru granatowego, a podłogę przykrył ciemny parkiet. Następne machnięcie i kołdra i poduszki zmieniły swój kolor na czarny, a narzuta na zielony. Po chwili namysłu zmienił kolor mebli na czarno, a żyrandolu na srebro.
W tym samym czasie w salonie....
- NIE MIAŁA PANI PRAWA PRZYDZIELAĆ KOMUŚ Z WASZEJ RODZINY POKOJU W TYM DOMU!!! - wrzeszczał Ron Wesley na Narcyzę.
- Och...ależ oczywiście, że miałam w końcu byłam kuzynką Syriusza, więc to także mój dom.
Rudzielec już otwierał usta, żeby dalej krzyczeć, kiedy nagle poczuł różdżkę wbijającą się w jego gardło.
- Nie waż się tak mówić do mojej matki. - syknął Draco.
- Synku, idź do pokoju brata. - powiedziała pani Malfoy. Smok spojrzał na nią, a następnie niechętnie zabrał różdżkę i ruszył w stronę schodów.

Rozdział 6

Serpens ruszył za wujem w stronę laboratorium eliksirów. Snape rzucił na drzwi zaklęcie zamykające, a na całe pomieszczenie wyciszające. W tym czasie młody Malfoy usiadł przy stoliku znajdującym się w rogu pokoju. Po chwili dołączył do niego Severus.
- Czemu chcesz mi pomagać przy eliksirach? - zapytał chłodno Mistrz Eliksirów.
- Może na lekcjach nie było tego widać, ale ja naprawdę lubię eliksiry...no i Salazar mówi, że jestem z nich niezły. A do tego w przyszłości chciałbym dostać tytuł Mistrza.
- Nad jakim eliksirem ostatnio pracowałeś?
- Cóż....starałem się udoskonalić Eliksir Tojadowy, tak, żeby działał przez cały rok i brakuje mi ostatniego składnika.
- Można wiedzieć jakiego? - zapytał zaintrygowany nauczyciel.
- Pięciu kropli krwi wilkołaka. Mógłbym go teraz uwarzyć? - zapytał z nadzieją.
- Nie widzę przeciwwskazań.
Serpens podskoczył uradowany i już po chwili ustawiał swój złoty kociołek na delikatnym ogniu. Wlał pół litra wody i od razu wrzucił posiekany równo tojad, następnie dorzucił jeszcze sproszkowany róg dwurożca, korzonki stokrotek, korzeń imbiru, figi abisyńskie i miętę. Delikatnie zamieszał i powąchał wywar, wszystko poszło zgodnie z planem teraz brakuje tylko krwi i będzie gotowy. Snape podszedł ostrożnie do eliksiru i przyjrzał się mu. Był pod wrażeniem umiejętności chłopaka. Wrzucał wszystkie składniki na oko, a jednak proporcje każdego składnika były idealne, przez co nie doszło do wybuchu. "Ten dzieciak ma prawdziwy talent" - myślał.
- I to już wszystko?
- Musi się jeszcze poważyć trzy godziny. W tym czasie możemy iść na obiad. - dodał po chwili zastanowienia Wąż - Draco na pewno przygotował coś pysznego.
- Dracon w kuchni? Nie chce mi się wierzyć.
- Zobaczy pan. On jest genialny!
- Skoro jesteś moim bratankiem mów do mnie wujku.
- Eee....ja wiem, że tego nie widać, ale ja naprawdę źle się czuje w tej sytuacji. Jeszcze nie dawno mogłem was z czystym sumieniem nazwać swoimi wrogami, a teraz jesteście moją rodziną. A osoby którym najbardziej ufałem okazały się zdrajcami. - głos Serpa coraz bardziej się załamywał. Severus Snape pierwszy raz w życiu nie wiedział co zrobić. Ten chłopak, którego przez całe życie traktował jak śmiecia, otworzył się przed NIM, Naczelnym Postrachem Hogwartu. Podszedł do niego powoli i położył mu rękę na ramieniu, zauważył, że młody Malfoy spiął się przez chwilę, kiedyś go oto zapyta, jednak nie teraz kiedy nawiązała się między nimi nić zaufania.
- Dziękuje. - wyszeptał młodszy mężczyzna w pokoju.
- Za co?
- Za wsparcie i za to, że mnie pan nie odtrącił, że wysłuchał i wogule. - odpowiedział zawstydzony tym, że się rozkleił.
- Mówiłem coś o tym "panu". I mam nadzieję, że zapomnimy o tym co było kiedyś i zaczniemy naszą znajomość od zera. A teraz rzeczywiście lepiej idźmy do kuchni bo jeszcze pomyślą, że ci coś zrobiłem.
Zadowoleni tym, że udało im się nawiązać chociaż tak kruchą więź ruszyli w stronę mieszczenia w którym miał się odbyć posiłek. Gdy tam weszli zauważyli stół zastawiony takimi smakowitościami, jakich nie ma nawet w Hogwarcie.
- Łał....Smoku naprawdę się postarałeś. - powiedział młodszy z braci siadając obok brata, a naprzeciwko Mistrza Eliksirów. Kiedy wszyscy zakonnicy zasiedli do stołu i zaczęli jeść nagle pojawił się Drops (Ten to umie człowieka przyprawić o niestrawność) i zasiadł na samym szczycie stołu.
- Severusie, nad jakim eliksirem dzisiaj pracowałeś?
- Dziś pracował Serpens. Udoskonalił Eliksir Tojadowy. - powiedział z dumą. W jadalni zapadła całkowita cisza, chociaż w tle można było usłyszeć dławienie się Remusa Lupina.
- P...przecież nawet tobie nie udało się go udoskonalić! - krzyczał zdenerwowany wilkołak.
- Ale za to jemu się udało. Teraz potrzeba już tylko jednego składnika.
Snape skinął zachęcająco w stronę Węża, namawiając go tym sposobem do kontynuacji jego wypowiedzi.
- Potrzeba już tylko pięciu kropel krwi wilkołaka. Jeżeli zgodzi się pan jej użyczyć, będzie mógł się pan przemieniać kiedy chce nie tracąc kontroli przez cały rok. Czy zgadza się pan?
Blady lunatyk skinął sztywno głową.

Rozdział 5

Serpens westchnął widząc reakcję wujów. Z wręcz cierpiętniczą miną zaczął opowiadać wszystko co się stało od pojawienia się w przytulnym salonie, poprzez trening i inicjacje do stanięcia przed obliczem starszego brata ojca.
- Zaraz, czyli ty celowo dałeś się porwać? - zapytał Tom, z zaskoczeniem, którego nie mogła ukryć nawet jego maska obojętności.
- Nie do końca. Co prawda chciałem Cię prosić o upozorowanie porwania, ale nie wiedziałem, że od razu po powrocie będę musiał wszystko tłumaczyć. Wiedziałem, że ktoś zabrałby mnie do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa, a gdyby wtedy nastąpiło "porwanie", wina spadłaby na Dropsa, że źle mnie pilnował. - westchnął ciut zirytowany. - Na szczęście na poczekaniu wymyśliłem inny plan.
- Można wiedzieć jaki? - zapytał zainteresowany Severus, dziwiąc się temu, że ten dzieciak był kiedyś Harrym Potterem.
- Taaa.....więc tak: wujkowie poranią trochę mnie i Draco, a potem.....

Chwilę później KGZF.....
Właśnie rozpoczynali zebranie, kiedy na środku salonu aportowały się trzy postacie w szatach śmierciożerców, w tym dwie trzymały poobijane ciała dwóch chłopców. Jedna z postaci ściągnęła kaptur ukazując tłuste, kruczo-czarne włosy.
- Severusie, co się stało?
- Nie teraz Dumbledore. Oni potrzebują natychmiastowej pomocy! - krzyknął już prowadząc nieoczekiwanych gości do swojej sypialni. Zatrzasnął za sobą gwałtownie drzwi i rzucił zaklęcie wyciszające. Postacie zrzuciły peleryny odsłaniając blond włosy. Chłopcy tymczasem stali i spokojnie leczyli swoje rany. Draco był bardzo osłabiony, on odporność na ból ćwiczył z Godrykiem, który nie miał serca rzucać na niego zaklęcia z całą mocą, nie to co Salazar, którego wszyscy podejrzewają o zapędy sadystyczne.
- Czas chyba im co nieco wyjaśnić. - stwierdziła Narcyza. Zeszli wszyscy na dół do salonu, przy czym Smok opierał się o brata. Ich pojawienie się w kuchni zaowocowało tym, że wszyscy opadli na swoje miejsca z niezbyt inteligentnymi minami.
- Przepraszamy, że sprawiamy kłopot, jednak musieliśmy uciec od Czarnego Pana po tym, jak dowiedział się, że mamy drugiego syna, a zresztą jak zobaczyliśmy jak bezlitośnie zabił Pottera...Postanowiliśmy,że już nie będziemy mu służyć. - wyszlochała pani Malfoy, opierając się o ramię męża.
- Więc mam rozumieć, że chcecie dołączyć do Zakonu? - zapytał Trzmiel z błyskiem w oku, na widok którego Malfoy'om zrobiło się niedobrze.
- Ohh...zdecydowanie wolelibyśmy być neutralni, jednakże prosimy cię o ochronę. - odparł Lucjusz.
- Zgadzam się, jednak będziecie musieli przy czymś pomagać.
- Ja mogę pomagać przy eliksirach,a Draco w kuchni. Ale wolelibyśmy, żeby rodzice na razie odpoczęli. - odpowiedział Wąż.
- Dobrze, zgadzam się.- powiedział Drops.

Rozdział 4

Obudził się w pomieszczeniu, które aż za bardzo przypominało mu skrzydło szpitalne, bowiem wszystko co się w nim znajdowało było białe. Kiedy zaprzestał podziwiania wystroju, zauważył, że przyglądają mu się jego rodzice i brat.
- Skoro już się obudziłeś to musisz wracać do swoich "krewnych". - powiedziała ze smutkiem pani Malfoy.
- Rozumiem, ale przecież zauważą, że nie wyglądam jak Harry Potter.
- Rzucimy na ciebie zaklęcie iluzji, dzięki któremu nikt nie zauważy zmiany w twoim wyglądzie. - stwierdził pan Malfoy - Musisz tam jeszcze trochę wytrzymać, ponieważ najpierw musimy wymyślić sposób, żeby zabrać cię z pod pieczy Trzmiela, żeby ten cię nie szukał.
Serpens westchnął ciężko wstał, ubrał się i czekał aż jego prawdziwa rodzina rzuci na niego zaklęcie. Po rytuale spojrzał w lustro i znowu zobaczył niskiego chłopca z czarnymi, sterczącymi w każdą stronę włosami i zielonymi oczami. Ostatni raz spojrzał na rodziców, skinął głową bratu i wszedł do dopiero co otwartego portalu. Opuścił jeden świat, a w drugim się obudził. Leżał w łóżku w domu Dursley'ów. Przybrał przygnębiony wyraz twarzy i ruszył w stronę kuchni, żeby przygotować śniadanie. Po dokładnym przejrzeniu lodówki, w której było chyba dosłownie wszystko, postanowił zrobić każdemu po omlecie z szynką. Zwabieni zapachem mieszkańcy domu na Privet Drive 4 weszli do kuchni widząc śniadanie usiedli przy stole i zaczęli konsumować. Chłopak czuł wewnętrzną odrazę do tych ludzi, jednak nie okazał  tego otwarcie.
- Idę na spacer. - powiedział bezuczuciowym tonem i nie czekając na pozwolenie wyszedł na dwór. Kiedy tylko przekroczył furtkę naokoło niego aportowało się dziesięciu śmierciożerców. Serp rozejrzał się oszołomiony, ale nie miał czasu zareagować, gdyż jedna z ubranych na czarno postaci chwyciła jego ramię i deportowała się wraz z nim. Młody Malfoy rozejrzał się uważnie,  znajdował się w sali zebrań tego był pewny. W pomieszczeniu było pełno śmierciożerców, na szczycie stołu, na pozłacanym krześle znajdował się Lord Voldemort.
- Proszę, proszę czyżby słynny Harry Potter postanowił nas w końcu zaszczycić swoją obecnością.Crucio! - wrzasnął Czarny Pan celując różdżką w Węża. Brat Smoka spojrzał na niego ze zdziwieniem, spodziewał się czegoś bardziej widowiskowego. Jednak Tom był dużo bardziej zdziwiony, chłopak ani drgnął pod jego najmocniejszym Cruciatusem.
- Wynocha wszyscy! Lucjuszu, Narcyzo, Draco, Severusie, wy zostańcie.
Kiedy nie proszeni o zostanie śmierciożercy opuścili pomieszczenie Riddle, przy głośnym zawodzeniu Bellatrix, że ona też chce, powiedział:
- Więc Potter, skoro nie zareagowałeś na mojego Cruciatusa musisz należeć do jakiejś rasy magicznej. Może zdradzisz nam do jakiej?
- Nie chce mi się. Może lepiej będzie jak na to pytanie odpowiedzą moi rodzice. - odpowiedział wyczarowywując sobie kieliszek wina.
- Co ty wygadujesz Potter?! Przecież twoi rodzice nie żyją!!! - wtrącił się zirytowany Snape.
- Miałem na myśli prawdziwych rodziców. - odparł Serpens - Matko. Ojcze. - skinął głową w stronę rodziców.
- ŻE JAK?!?!?!?!?! - wrzasnęli wytrąceni z równowagi mężczyźni(Sev i Tommy)...