czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 10

Black patrzył na wszystkich uważnie obawiając się, że mogą go zaatakować. Nie powiedział tego bliźniakom, ale w dniu kiedy został wrzucony za zasłonę, to nie Bellatrix rzuciła zaklęcie, tylko Dumbledore. W końcu zatrzymał swój wzrok na rzeczonym staruszku i skrzywił się wewnętrznie widząc wesołe ogniki w oczach i ten słynny uśmiech dobrego dziadka. Trzmiel tym czasem poprawił cytrynowo żółtą tiarę na swojej głowie i usiadł u szczytu stołu, gestem ręki zapraszając Syriusza, żeby usiadł koło niego. Ten jednak skinął przecząco głową i z gracją godną arystokraty opadł na krzesło koło Severusa. Jeszcze raz spojrzał po twarzach wszystkich zgromadzonych i w końcu zatrzymał swój wzrok na Lupinie, który siedział naprzeciwko niego patrząc z niedowierzaniem na swojego, martwego do tej pory, przyjaciela. Ich wymianę spojrzeń musiał oczywiście przerwać Drops.
- Syriuszu pewnie nie tylko mnie ciekawi, jakim cudem przeżyłeś. - sztuczny uśmiech nie schodził z twarzy Dumbledore'a, jednak w środku gotował się od tłumionych emocji, w końcu, Black nie powinien teraz siedzieć z nimi przy stole.
- Ahh... widzisz Albusie zamiast wpaść za Zasłonę upadłem obok niej i uderzyłem się w głowę tracąc przytomność, kiedy ją odzyskałem nikogo już nie było w Departamencie Tajemnic. - kłamstwa gładko przechodziły przez usta Łapy, w końcu był Black'iem, a oni często musieli ukrywać prawdę, zwłaszcza o swoim pochodzeniu.
- Ohh... skoro tak to możemy przejść do kolejnego podpunktu spotkania. Jak wszyscy wiem Harry Potter został niedawno zabity przez Lorda Voldemorta. Oznacza, to że nie mogę przed wami dłużej ukrywać tego, że tak naprawdę nie był on Potter'em. - w całym pomieszczeniu zapanował gwar jeden przekrzykiwał drugiego chcąc się dowiedzieć o co chodzi. W końcu Dumbledore skinął na nich ręką, a ci jak za dotknięciem magicznej różdżki opadli na swoje siedzenia i ucichli.
- Kiedy dowiedziałem się, że Lily i James'owi zagraża niebezpieczeństwo, zabrałem ich dziecko i oddałem je pod opiekę Molly i Arturowi. - widząc szok na twarzach Zakonników potwierdził. - Tak, Ron Wesley jest tak naprawdę synem Potter'ów, a to oznacza, że musimy zacząć jego szkolenie. Ktoś w końcu musi pokonać Voldemorta. ... Severus'ie czy wiadomo ci coś o atakach które mają nastąpić w przyszłości?
- Przykro mi Albusie, ale nie jestem ostatnio w gronie zaufanych piesków Gadziej Mordy. (w tym momencie Riddle opluł się właśnie pitym winem)
- Myślę, że w takim wypadku możemy uważać zebranie za zakończone. - Trzmiel uśmiechając się przymilnie machnął ręką. Wszyscy jak na zawołanie wstali i podążyli do wyjścia.
 
W Riddle Manor
 
Wszystkim w salonie dopisywał wyśmienity humor, no może wszystkim poza Tom'em, który słysząc uwagę brata zaczął rzucać przekleństwami na prawo i lewo. Grożąc Severus'owi długą i bolesną kastracją.
- Jak tylko tu wejdzie, to po prostu go zabiję. jak on ŚMIAŁ nazwać MNIE Gadzią Mordą! Jesteśmy rodziną, ja go utrzymuje przy życiu, a on tak mi się odwdzięcza. Niedoczekanie jego, od dziś koniec! Nie ma wstępu do mojej winiarni!
Tym razem jego wypowiedź została skwitowana śmiechem bliźniaków, którzy padli na podłogę trzymając się za brzuchy, ich rodzice zareagowali lepiej, gdyż wybuchli tylko głośnym chichotem. Taką sytuację zastał Sev kiedy wszedł do salonu.
- Czy coś się stało?
- Jak śmiałeś ty podstępny szczurze nazwać MNIE Gadzią Mordą! - Tom rzucił się na brata z chęcią mordu w oczach, jednak młodzi Malfoy'owie widząc co się kroi powstrzymali swoich wujów przed pozabijaniem się. Serp nadal był zdziwiony z jaką łatwością przyszło mu przystosowanie się do tej sytuacji. Patrzył po twarzach swoich dawnych wrogów i widział rodzinę, która zawsze stanie w jego obronie. Za to po stronie starych przyjaciół widział podłych zdrajców, którzy tak na prawdę przyjaźnili się z nim tylko dla pieniędzy.
- Chyba już czas wracać do KGZF. - rodzina wyczuła jego smutny ton głosu, wszyscy słysząc go jakby stracili humor i chęć na dalsze przekomarzanie się. Lucjusz i Narcyza wstali i przytulili swojego synka wiedzieli, że cała sytuacja jest dla niego trudna. Smok patrzył ze smutkiem na swojego brata, tylko on z całej rodziny wiedział jak Dursley'owie naprawdę go skrzywdzili.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam ten rozdział mogła bym go czytac codziennie!!! on mi umila poranki zanim pujde do szkoły!!!

    OdpowiedzUsuń