Harry obudził się na wygodnym łożu i dopiero po kilku minutach uświadomił sobie, gdzie jest i co się zdarzyło poprzedniego dnia. Zdenerwowany usiadł na łóżku i uderzył pięścią w materac Głupi Drops, gdyby nie on miałbym rodzinę i normalne życie. Jeszcze się na nim zemszczę. Kiedy tak myślał zaczął się powoli uspokajać i rozglądać po pokoju, czy raczej komnacie, która była urządzona w kolorach granatowym i czarnym. Przy łóżku stała szafka z ciemnego drewna na której leżała karteczka, którą po chwili chwycił i zaczął czytać:
Synku, śniadanie zaczyna się o siódmej. Jako, że nie wiesz gdzie jest jadalnia zawołaj Rosę. Pewnie wydaję Ci się, że to będzie skrzat, jednak jest ona twoją prywatną wróżką. Nie powiedzieliśmy Ci jeszcze jak naprawdę masz na imię. Nazywasz się Serpens ( w skrócie Serp ).
Lucjusz i Narcyza
Harry, a raczej Serpens patrzył w szoku na kartkę znajdującą się przed nim. W świecie czarodziejów zawsze widział tylko skrzaty, więc nie przypuszczał nawet, że wróżki mogą istnieć. Otrząsając się z zaskoczenia, postanowił się ubrać. Podszedł do szafy, która okazała się być raczej garderobą i wyciągnął z niej czarne przecierane jeansy, zielony T-shirt, czarną kamizelkę i trampki. Okazało się, że w pokoju znajdują się również drzwi prowadzące do łazienki urządzonej w różnych odcieniach zieleni. Wykonał szybko poranną toaletę i się ubrał. Wracając do pokoju zerknął na zegarek, było za dziesięć siódma. Nie wiedząc, co dalej zawołał:
- Rosa!
Przed nim pojawiła się istotka wielkości dłoni z habrowymi włosami i czarnym oczkami, ubrana w czarną sukieneczkę z delikatnymi jak motyl, srebrnymi skrzydełkami.
- Panicz wzywał. - głos istotki przypominał brzęczenie dzwoneczków.
- Emm...możesz mnie zaprowadzić do jadalni?
- Oczywiście. Proszę za mną.
Jeszcze raz przemierzał ciemne korytarze czując na sobie wzrok stworzeń znajdujących się na obrazach, jednak kiedy tylko na któryś spojrzał zwierze od razu się kłaniało. Odrobinę zirytowany tym wszystkim dotarł do wielkich dębowych drzwi na których były wyrzeźbione jakieś wzory.
- Potrzebuje, panicz, jeszcze czegoś?
- Nie dziękuje. - odpowiedział, a Rosa zniknęła w srebrnym pyle. Niepewnie otworzył drzwi i wszedł do środka, oczywiście przyszedł jako ostatni. Jadalnia była przytulnym pomieszczeniem z niebem zamiast sufitu i jednym stołem na środku pomieszczenia, przy którym siedziała jego nowa rodzina i nauczyciele.
- Dzień dobry. - mruknął nieśmiało, nie wiedząc do końca co ma zrobić. W końcu to byli dla niego zupełnie obcy ludzie.
- Witaj Serp. Usiądź pomiędzy bratem a Salazarem. - powiedział Lucjusz, widząc rosnące zakłopotanie syna. Nastolatek podszedł niepewnie do swojego miejsca i usiadł robiąc sobie dwie kanapki, które powoli zjadł. Wszyscy wokół wesoło rozmawiali. Serp poczuł się trochę nie na miejscu, rozglądał się na wszystkie strony nie wiedząc, co robić. Z jednej strony miał brata, z którym nigdy nie mógł się dogadać, a z drugiej jednego z Założycieli Hogwartu. Jednak jego problem został szybko rozwiązany, kiedy zauważył węża zwiniętego na kolanach Slytherin'a, który przyglądał się mu z ciekawością.
- Witaj, jak się nazywasz? - odezwał się do zwierzątka.
- Nazywają mnie Vipera. Umiesz syczeć, tak jak Sal?
- Umiem syczeć, a ty jesteś bardzo ładnym wężem.
- Mogę się ułożyć wokół twojej szyi, Zielonooki?
- Nazywam się Serp. Możesz.
Kiedy tylko skończył mówić wężyca prześliznęła się z kolan swojego pana na jego, a następnie okręciła się wokół szyi zwisając jak wisior. Dopiero teraz zauważył, że wszyscy przy stole przyglądają mu się ze zdziwieniem, a jego ręka nieświadomie zaczęła gładzić łepek nowej przyjaciółki. Chcąc zwrócić ich uwagę na coś innego zapytał:
- Jak będzie wyglądał nasz trening?
- Będziecie trenowali przez rok, a potem będziecie mieli miesiąc wolnego i tak w kółko. - odpowiedziała Morgana. Chłopcy nie pytając już o nic wstali od stołu i ruszyli w stronę pokoi. Po chwili w pełni gotowości stanęli przed drzwiami sali treningowej. Wiedzieli, że teraz czeka ich długi i ciężki trening....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz