Była piękna, ciepła, gwieździsta noc. Na ulicy Privet Drive panował spokój, światła we wszystkich domach z równo przystrzyżonymi trawnikami były pogaszone, a mieszkańcy spali w swoich domach nieświadomi piękna nieba, które znajdowało się nad ich głowami. Jednak w domu o numerze 4 ktoś nie spał. Tym kimś był młody chłopak wyglądający na góra 14 lat, jednak prawda była taka, że miał ich już 15. Długie do ramion, niesforne, czarne włosy były teraz posklejane od potu. Piękne oczy koloru Avady straciły swój dawny blask i teraz przypatrywały się gwiazdom ze smutkiem. Czarnowłosy wspominał swoje poprzednie lata w Hogwarcie, tak ten chłopak był czarodziejem i to nie byle jakim, był samym Harry'm Potter'em. Właśnie wspominał koniec swojego piątego roku nauki, wyprawę do Ministerstwa i to jak zginął jego ojciec chrzestny. Już dawno przestał ufać dyrektorowi, który dopuszczał do wielu niebezpiecznych wydarzeń i starał się kontrolować jego życie, nie zważając na to, że Harry chciałby być tylko zwykłym nastolatkiem. W tym roku, jednak czara została przelana. Wybraniec dowiedział się, że jego przyjaciele donosili o każdym jego kroku Trzmielowi i byli członkami Zakonu Feniksa. Postanowił, że od tego roku skończy się z nimi zadawać, nie miał zamiaru dawać się dalej kontrolować. Nawet nie zauważył kiedy pochłonięty swoimi myślami zasnął. Spodziewał się, że znów zobaczy śmierć Syriusz, jednak zamiast tego znalazł się w przytulnym salonie urządzonym w kolorach błękitu oraz zieleni. Zauważył, że siedzi na miękkiej czerwonej sofie, a obok niego siedzi osoba, której najmniej się spodziewał - Draco Malfoy.
- Co TY tu robisz?!?! - krzyknęli obaj w tej samej chwili. Nie zwrócili uwagi na dwie osoby stojące w rogu pokoju, które bacznie się im przyglądały. Tymczasem, kiedy oni się kłócili dwójka dorosłych wyszła z cienia zwracając na siebie uwagę nastolatków, zszokowani chłopcy o padli na sofę z której podczas wyzywania się nawzajem wstali.
- Myślę, że należą się wam jakieś wyjaśnienia, co do tego co robimy w waszym śnie. - zaczął Lucjusz Malfoy, obok niego stała jego żona, która kontynuowała:
- Zasypiając przenieśliście się do innego wymiaru, który stworzyli Założyciele Hogwartu. Jesteście tutaj obaj, ponieważ jesteście naszymi synami. - widząc chęć zaprzeczenia na twarzy Harry'ego dodała - Drops w dniu waszych narodzin zabrał jednego z was podmieniając go z dzieckiem Potter'ów, które oddał Weasley'om. Synem Lily i James'a jest Ron Weasley.
- Ale jak to możliwe? Nie jestem do was ani trochę podobny.
- Może ja to wyjaśnię. - zagadną Lucjusz - Drops rzucił na ciebie zaklęcie adopcyjne, przez co przypominasz Pottera. Kiedy wypijesz pewien eliksir zaklęcie zniknie, ale to dopiero po szkoleniu, które tu odbędziecie. Jesteście władcami ras, od pokoleń w krwi Malfoy'ów płynie krew ras. Przejdziecie szkolenie u wampirów, elfów, druidów, szamanów, aniołów i kotołaków. A waszymi nauczycielami będą Salazar Slytherin, Godryk Gryffindor, Rovena Ravenclaw, Helga Huffelpuff, Merlina i Morganę, którzy są waszymi przodkami. Szkolenie będzie trwało 8 lat.
- Ile?!?!
- Ahhh...zapomnieliśmy wam powiedzieć, że tutaj czas płynie inaczej i tak naprawdę miną cztery godziny. A teraz zaprowadzimy was to waszych pokoi, bo robi się już późno. - dodała Narcyza patrząc na zegarek wiszący nad kominkiem. Chłopcy nic nie mówiąc ruszyli za rodzicami. Przemierzali korytarze na których ścianach wisiały różne obrazy przedstawiające magiczne stworzenia, przyglądające się im z ciekawością. Harry nawet nie zwrócił uwagi, kiedy Lucjusz i Draco się odłączyli. W końcu wraz z ... mamą dotarli do końca korytarza pod duży obraz bazyliszka. Kobieta odwróciła się do niego i przytulając lekko wyszeptała mu do ucha:
- Wiem, że będzie Ci ciężko, ale proszę spróbuj nas zaakceptować.
Odsunęła się od niego i wpuściła do pokoju, który przez najbliższe osiem lat miał należeć do niego. Nie rozglądając się zbytnio padł na łóżko i zasnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz