Osiem lat później trwała ostatnia lekcja braci Malfoy'ów, którzy przez cały ten czas spędzony razem zdążyli się do siebie bardzo zbliżyć i zaprzyjaźnić. Również do rodziców się bardzo przywiązał, czuł się jakby ich miał od zawsze. Z nauczycieli najbardziej zżył się z Salazar'em Slytherin'em i razem często wkurzali wszystkich rozmawiając w wężomowie. To właśnie z Salem mieli ostatnią lekcje, którą była Historia Świata Magicznego.
- Postanowiłem pokazać wam nasze drzewo genealogiczne.
Slytherin machnął ręką, a na ścianie pojawiła się plansza na której zaczęły rysować się linie i nazwy osób. Serpens podszedł do niej chcąc sprawdzić swoje przypuszczenia. Po chwili przyglądania się planszy wydał z siebie radosny okrzyk i zawołał swojego brata, wskazując mu miejsca w których były imiona i nazwiska braci ich ojca.
- Profesor Snape jest bratem naszego taty?!?!
- Tak, ale lepiej spójrz na drugie nazwisko.
- Tom Marvolo Riddle. Kto to?
- To ty nie wiesz? - Serp był tym tak zdziwiony, że aż oparł się o ławkę. Po dłuższym zastanowieniu postanowił pokazać bratu sztuczkę, którą sam widział w Komnacie Tajemnic. Draco patrzył na powstałe zdanie w szoku.
- CHCESZ POWIEDZIEĆ ŻE JESTEŚMY BRATANKAMI VOLDEMORTA?!?!?!?!?!!?
- Tak, a to ułatwi mi mój plan.
- Jaki?
- Nieważne.
Serpens ruszył w stronę swojej sypialni, musiał odpocząć gdyż następnego dnia miała się odbyć inicjacja i koronacja. Bez kolacji walnął się na łóżko.
Następnego dnia
Najmłodszy Malfoy obudził się w 100% wypoczęty. Wziął szybki prysznic, założył na siebie czarną szatę i ruszył w stronę sali tronowej. Przed drzwiami zastał swojego brata. Czekali na to którego z nich pierwszego zawołają.
- Dracon Lucjusz Malfoy! - usłyszeli przytłumiony krzyk. Serp pokazał bratu, że trzyma za niego kciuki. Smok podniesiony na duchu wszedł do środka, po chwili dało się słyszeć stłumiony i krótki krzyk Draco.
- Serpens Abraxas Malfoy!
Wąż przełknął ślinę, jednak zaraz po tym szedł przez salę z maską obojętności na twarzy. Wszedł na podwyższenie, stając na przeciwko Merlina.
- Czy ty Serpensie Abraxsa'sie Malfoy'u przysięgasz chronić swojego ludu i być sprawiedliwym władcą?
- Przysięgam.
Nagle nie wiadomo skąd obok niego pojawiła się Rowena podając mu eliksir mieniący się różnymi kolorami tęczy. Chłopak wypił go, a po chwili przepełnił go ból większy od 10 Cruciatusów naraz. Mimo to nie krzyknął, stworzenia patrzyły na niego z podziwem. Po ok. 15 minutach wszystko ustało i udało mu się stanąć na nogach. Zauważył swoje odbicie w misie stojącej niedaleko, szybko schował atrybuty, które odróżniały go od ludzi i uważnie przyjrzał się swojemu odbiciu całkowicie ignorując zszokowane spojrzenia. Zauważył, że ma długie za łopatki, platynowe włosy. Był wyraźnie wyższy i dobrze zbudowany. Jego oczy przybrały jeszcze intensywniejszy kolor zieleni. Z nadmiaru wrażeń po prostu......zemdlał.
wtorek, 31 lipca 2012
Rozdział 2
Harry obudził się na wygodnym łożu i dopiero po kilku minutach uświadomił sobie, gdzie jest i co się zdarzyło poprzedniego dnia. Zdenerwowany usiadł na łóżku i uderzył pięścią w materac Głupi Drops, gdyby nie on miałbym rodzinę i normalne życie. Jeszcze się na nim zemszczę. Kiedy tak myślał zaczął się powoli uspokajać i rozglądać po pokoju, czy raczej komnacie, która była urządzona w kolorach granatowym i czarnym. Przy łóżku stała szafka z ciemnego drewna na której leżała karteczka, którą po chwili chwycił i zaczął czytać:
Synku, śniadanie zaczyna się o siódmej. Jako, że nie wiesz gdzie jest jadalnia zawołaj Rosę. Pewnie wydaję Ci się, że to będzie skrzat, jednak jest ona twoją prywatną wróżką. Nie powiedzieliśmy Ci jeszcze jak naprawdę masz na imię. Nazywasz się Serpens ( w skrócie Serp ).
Lucjusz i Narcyza
Harry, a raczej Serpens patrzył w szoku na kartkę znajdującą się przed nim. W świecie czarodziejów zawsze widział tylko skrzaty, więc nie przypuszczał nawet, że wróżki mogą istnieć. Otrząsając się z zaskoczenia, postanowił się ubrać. Podszedł do szafy, która okazała się być raczej garderobą i wyciągnął z niej czarne przecierane jeansy, zielony T-shirt, czarną kamizelkę i trampki. Okazało się, że w pokoju znajdują się również drzwi prowadzące do łazienki urządzonej w różnych odcieniach zieleni. Wykonał szybko poranną toaletę i się ubrał. Wracając do pokoju zerknął na zegarek, było za dziesięć siódma. Nie wiedząc, co dalej zawołał:
- Rosa!
Przed nim pojawiła się istotka wielkości dłoni z habrowymi włosami i czarnym oczkami, ubrana w czarną sukieneczkę z delikatnymi jak motyl, srebrnymi skrzydełkami.
- Panicz wzywał. - głos istotki przypominał brzęczenie dzwoneczków.
- Emm...możesz mnie zaprowadzić do jadalni?
- Oczywiście. Proszę za mną.
Jeszcze raz przemierzał ciemne korytarze czując na sobie wzrok stworzeń znajdujących się na obrazach, jednak kiedy tylko na któryś spojrzał zwierze od razu się kłaniało. Odrobinę zirytowany tym wszystkim dotarł do wielkich dębowych drzwi na których były wyrzeźbione jakieś wzory.
- Potrzebuje, panicz, jeszcze czegoś?
- Nie dziękuje. - odpowiedział, a Rosa zniknęła w srebrnym pyle. Niepewnie otworzył drzwi i wszedł do środka, oczywiście przyszedł jako ostatni. Jadalnia była przytulnym pomieszczeniem z niebem zamiast sufitu i jednym stołem na środku pomieszczenia, przy którym siedziała jego nowa rodzina i nauczyciele.
- Dzień dobry. - mruknął nieśmiało, nie wiedząc do końca co ma zrobić. W końcu to byli dla niego zupełnie obcy ludzie.
- Witaj Serp. Usiądź pomiędzy bratem a Salazarem. - powiedział Lucjusz, widząc rosnące zakłopotanie syna. Nastolatek podszedł niepewnie do swojego miejsca i usiadł robiąc sobie dwie kanapki, które powoli zjadł. Wszyscy wokół wesoło rozmawiali. Serp poczuł się trochę nie na miejscu, rozglądał się na wszystkie strony nie wiedząc, co robić. Z jednej strony miał brata, z którym nigdy nie mógł się dogadać, a z drugiej jednego z Założycieli Hogwartu. Jednak jego problem został szybko rozwiązany, kiedy zauważył węża zwiniętego na kolanach Slytherin'a, który przyglądał się mu z ciekawością.
- Witaj, jak się nazywasz? - odezwał się do zwierzątka.
- Nazywają mnie Vipera. Umiesz syczeć, tak jak Sal?
- Umiem syczeć, a ty jesteś bardzo ładnym wężem.
- Mogę się ułożyć wokół twojej szyi, Zielonooki?
- Nazywam się Serp. Możesz.
Kiedy tylko skończył mówić wężyca prześliznęła się z kolan swojego pana na jego, a następnie okręciła się wokół szyi zwisając jak wisior. Dopiero teraz zauważył, że wszyscy przy stole przyglądają mu się ze zdziwieniem, a jego ręka nieświadomie zaczęła gładzić łepek nowej przyjaciółki. Chcąc zwrócić ich uwagę na coś innego zapytał:
- Jak będzie wyglądał nasz trening?
- Będziecie trenowali przez rok, a potem będziecie mieli miesiąc wolnego i tak w kółko. - odpowiedziała Morgana. Chłopcy nie pytając już o nic wstali od stołu i ruszyli w stronę pokoi. Po chwili w pełni gotowości stanęli przed drzwiami sali treningowej. Wiedzieli, że teraz czeka ich długi i ciężki trening....
Synku, śniadanie zaczyna się o siódmej. Jako, że nie wiesz gdzie jest jadalnia zawołaj Rosę. Pewnie wydaję Ci się, że to będzie skrzat, jednak jest ona twoją prywatną wróżką. Nie powiedzieliśmy Ci jeszcze jak naprawdę masz na imię. Nazywasz się Serpens ( w skrócie Serp ).
Lucjusz i Narcyza
Harry, a raczej Serpens patrzył w szoku na kartkę znajdującą się przed nim. W świecie czarodziejów zawsze widział tylko skrzaty, więc nie przypuszczał nawet, że wróżki mogą istnieć. Otrząsając się z zaskoczenia, postanowił się ubrać. Podszedł do szafy, która okazała się być raczej garderobą i wyciągnął z niej czarne przecierane jeansy, zielony T-shirt, czarną kamizelkę i trampki. Okazało się, że w pokoju znajdują się również drzwi prowadzące do łazienki urządzonej w różnych odcieniach zieleni. Wykonał szybko poranną toaletę i się ubrał. Wracając do pokoju zerknął na zegarek, było za dziesięć siódma. Nie wiedząc, co dalej zawołał:
- Rosa!
Przed nim pojawiła się istotka wielkości dłoni z habrowymi włosami i czarnym oczkami, ubrana w czarną sukieneczkę z delikatnymi jak motyl, srebrnymi skrzydełkami.
- Panicz wzywał. - głos istotki przypominał brzęczenie dzwoneczków.
- Emm...możesz mnie zaprowadzić do jadalni?
- Oczywiście. Proszę za mną.
Jeszcze raz przemierzał ciemne korytarze czując na sobie wzrok stworzeń znajdujących się na obrazach, jednak kiedy tylko na któryś spojrzał zwierze od razu się kłaniało. Odrobinę zirytowany tym wszystkim dotarł do wielkich dębowych drzwi na których były wyrzeźbione jakieś wzory.
- Potrzebuje, panicz, jeszcze czegoś?
- Nie dziękuje. - odpowiedział, a Rosa zniknęła w srebrnym pyle. Niepewnie otworzył drzwi i wszedł do środka, oczywiście przyszedł jako ostatni. Jadalnia była przytulnym pomieszczeniem z niebem zamiast sufitu i jednym stołem na środku pomieszczenia, przy którym siedziała jego nowa rodzina i nauczyciele.
- Dzień dobry. - mruknął nieśmiało, nie wiedząc do końca co ma zrobić. W końcu to byli dla niego zupełnie obcy ludzie.
- Witaj Serp. Usiądź pomiędzy bratem a Salazarem. - powiedział Lucjusz, widząc rosnące zakłopotanie syna. Nastolatek podszedł niepewnie do swojego miejsca i usiadł robiąc sobie dwie kanapki, które powoli zjadł. Wszyscy wokół wesoło rozmawiali. Serp poczuł się trochę nie na miejscu, rozglądał się na wszystkie strony nie wiedząc, co robić. Z jednej strony miał brata, z którym nigdy nie mógł się dogadać, a z drugiej jednego z Założycieli Hogwartu. Jednak jego problem został szybko rozwiązany, kiedy zauważył węża zwiniętego na kolanach Slytherin'a, który przyglądał się mu z ciekawością.
- Witaj, jak się nazywasz? - odezwał się do zwierzątka.
- Nazywają mnie Vipera. Umiesz syczeć, tak jak Sal?
- Umiem syczeć, a ty jesteś bardzo ładnym wężem.
- Mogę się ułożyć wokół twojej szyi, Zielonooki?
- Nazywam się Serp. Możesz.
Kiedy tylko skończył mówić wężyca prześliznęła się z kolan swojego pana na jego, a następnie okręciła się wokół szyi zwisając jak wisior. Dopiero teraz zauważył, że wszyscy przy stole przyglądają mu się ze zdziwieniem, a jego ręka nieświadomie zaczęła gładzić łepek nowej przyjaciółki. Chcąc zwrócić ich uwagę na coś innego zapytał:
- Jak będzie wyglądał nasz trening?
- Będziecie trenowali przez rok, a potem będziecie mieli miesiąc wolnego i tak w kółko. - odpowiedziała Morgana. Chłopcy nie pytając już o nic wstali od stołu i ruszyli w stronę pokoi. Po chwili w pełni gotowości stanęli przed drzwiami sali treningowej. Wiedzieli, że teraz czeka ich długi i ciężki trening....
Rozdział 1
Była piękna, ciepła, gwieździsta noc. Na ulicy Privet Drive panował spokój, światła we wszystkich domach z równo przystrzyżonymi trawnikami były pogaszone, a mieszkańcy spali w swoich domach nieświadomi piękna nieba, które znajdowało się nad ich głowami. Jednak w domu o numerze 4 ktoś nie spał. Tym kimś był młody chłopak wyglądający na góra 14 lat, jednak prawda była taka, że miał ich już 15. Długie do ramion, niesforne, czarne włosy były teraz posklejane od potu. Piękne oczy koloru Avady straciły swój dawny blask i teraz przypatrywały się gwiazdom ze smutkiem. Czarnowłosy wspominał swoje poprzednie lata w Hogwarcie, tak ten chłopak był czarodziejem i to nie byle jakim, był samym Harry'm Potter'em. Właśnie wspominał koniec swojego piątego roku nauki, wyprawę do Ministerstwa i to jak zginął jego ojciec chrzestny. Już dawno przestał ufać dyrektorowi, który dopuszczał do wielu niebezpiecznych wydarzeń i starał się kontrolować jego życie, nie zważając na to, że Harry chciałby być tylko zwykłym nastolatkiem. W tym roku, jednak czara została przelana. Wybraniec dowiedział się, że jego przyjaciele donosili o każdym jego kroku Trzmielowi i byli członkami Zakonu Feniksa. Postanowił, że od tego roku skończy się z nimi zadawać, nie miał zamiaru dawać się dalej kontrolować. Nawet nie zauważył kiedy pochłonięty swoimi myślami zasnął. Spodziewał się, że znów zobaczy śmierć Syriusz, jednak zamiast tego znalazł się w przytulnym salonie urządzonym w kolorach błękitu oraz zieleni. Zauważył, że siedzi na miękkiej czerwonej sofie, a obok niego siedzi osoba, której najmniej się spodziewał - Draco Malfoy.
- Co TY tu robisz?!?! - krzyknęli obaj w tej samej chwili. Nie zwrócili uwagi na dwie osoby stojące w rogu pokoju, które bacznie się im przyglądały. Tymczasem, kiedy oni się kłócili dwójka dorosłych wyszła z cienia zwracając na siebie uwagę nastolatków, zszokowani chłopcy o padli na sofę z której podczas wyzywania się nawzajem wstali.
- Myślę, że należą się wam jakieś wyjaśnienia, co do tego co robimy w waszym śnie. - zaczął Lucjusz Malfoy, obok niego stała jego żona, która kontynuowała:
- Zasypiając przenieśliście się do innego wymiaru, który stworzyli Założyciele Hogwartu. Jesteście tutaj obaj, ponieważ jesteście naszymi synami. - widząc chęć zaprzeczenia na twarzy Harry'ego dodała - Drops w dniu waszych narodzin zabrał jednego z was podmieniając go z dzieckiem Potter'ów, które oddał Weasley'om. Synem Lily i James'a jest Ron Weasley.
- Ale jak to możliwe? Nie jestem do was ani trochę podobny.
- Może ja to wyjaśnię. - zagadną Lucjusz - Drops rzucił na ciebie zaklęcie adopcyjne, przez co przypominasz Pottera. Kiedy wypijesz pewien eliksir zaklęcie zniknie, ale to dopiero po szkoleniu, które tu odbędziecie. Jesteście władcami ras, od pokoleń w krwi Malfoy'ów płynie krew ras. Przejdziecie szkolenie u wampirów, elfów, druidów, szamanów, aniołów i kotołaków. A waszymi nauczycielami będą Salazar Slytherin, Godryk Gryffindor, Rovena Ravenclaw, Helga Huffelpuff, Merlina i Morganę, którzy są waszymi przodkami. Szkolenie będzie trwało 8 lat.
- Ile?!?!
- Ahhh...zapomnieliśmy wam powiedzieć, że tutaj czas płynie inaczej i tak naprawdę miną cztery godziny. A teraz zaprowadzimy was to waszych pokoi, bo robi się już późno. - dodała Narcyza patrząc na zegarek wiszący nad kominkiem. Chłopcy nic nie mówiąc ruszyli za rodzicami. Przemierzali korytarze na których ścianach wisiały różne obrazy przedstawiające magiczne stworzenia, przyglądające się im z ciekawością. Harry nawet nie zwrócił uwagi, kiedy Lucjusz i Draco się odłączyli. W końcu wraz z ... mamą dotarli do końca korytarza pod duży obraz bazyliszka. Kobieta odwróciła się do niego i przytulając lekko wyszeptała mu do ucha:
- Wiem, że będzie Ci ciężko, ale proszę spróbuj nas zaakceptować.
Odsunęła się od niego i wpuściła do pokoju, który przez najbliższe osiem lat miał należeć do niego. Nie rozglądając się zbytnio padł na łóżko i zasnął.
- Co TY tu robisz?!?! - krzyknęli obaj w tej samej chwili. Nie zwrócili uwagi na dwie osoby stojące w rogu pokoju, które bacznie się im przyglądały. Tymczasem, kiedy oni się kłócili dwójka dorosłych wyszła z cienia zwracając na siebie uwagę nastolatków, zszokowani chłopcy o padli na sofę z której podczas wyzywania się nawzajem wstali.
- Myślę, że należą się wam jakieś wyjaśnienia, co do tego co robimy w waszym śnie. - zaczął Lucjusz Malfoy, obok niego stała jego żona, która kontynuowała:
- Zasypiając przenieśliście się do innego wymiaru, który stworzyli Założyciele Hogwartu. Jesteście tutaj obaj, ponieważ jesteście naszymi synami. - widząc chęć zaprzeczenia na twarzy Harry'ego dodała - Drops w dniu waszych narodzin zabrał jednego z was podmieniając go z dzieckiem Potter'ów, które oddał Weasley'om. Synem Lily i James'a jest Ron Weasley.
- Ale jak to możliwe? Nie jestem do was ani trochę podobny.
- Może ja to wyjaśnię. - zagadną Lucjusz - Drops rzucił na ciebie zaklęcie adopcyjne, przez co przypominasz Pottera. Kiedy wypijesz pewien eliksir zaklęcie zniknie, ale to dopiero po szkoleniu, które tu odbędziecie. Jesteście władcami ras, od pokoleń w krwi Malfoy'ów płynie krew ras. Przejdziecie szkolenie u wampirów, elfów, druidów, szamanów, aniołów i kotołaków. A waszymi nauczycielami będą Salazar Slytherin, Godryk Gryffindor, Rovena Ravenclaw, Helga Huffelpuff, Merlina i Morganę, którzy są waszymi przodkami. Szkolenie będzie trwało 8 lat.
- Ile?!?!
- Ahhh...zapomnieliśmy wam powiedzieć, że tutaj czas płynie inaczej i tak naprawdę miną cztery godziny. A teraz zaprowadzimy was to waszych pokoi, bo robi się już późno. - dodała Narcyza patrząc na zegarek wiszący nad kominkiem. Chłopcy nic nie mówiąc ruszyli za rodzicami. Przemierzali korytarze na których ścianach wisiały różne obrazy przedstawiające magiczne stworzenia, przyglądające się im z ciekawością. Harry nawet nie zwrócił uwagi, kiedy Lucjusz i Draco się odłączyli. W końcu wraz z ... mamą dotarli do końca korytarza pod duży obraz bazyliszka. Kobieta odwróciła się do niego i przytulając lekko wyszeptała mu do ucha:
- Wiem, że będzie Ci ciężko, ale proszę spróbuj nas zaakceptować.
Odsunęła się od niego i wpuściła do pokoju, który przez najbliższe osiem lat miał należeć do niego. Nie rozglądając się zbytnio padł na łóżko i zasnął.
poniedziałek, 30 lipca 2012
Info 1
Witam. Dawniej moje opowiadanie było na onecie, jednak jak wielu blogerów w ostatnim czasie zostałam zmuszona do przeniesienia bloga przez jego głupie wybryki. Dawniej moje opowiadanie znajdowało się pod adresem hp-inny-tom-6.blog.onet.pl. Poprzednie rozdziały pojawią się do końca tygodnia, ponieważ chciałabym je jeszcze raz przeczytać, poprawić i może nawet rozpisać. Mam nadzieje, że je polubicie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)