sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 20

Serp wzruszył jedynie ramionami, przyzwyczaił się już do specyficznego zachowania Dafne. Męczyła go myśl o nadchodzącej rozmowie, ale dziewczyna była jego najlepszą przyjaciółką, więc powinna się dowiedzieć prawdy o jego dzieciństwie. Na szczęście będzie przy nim jego brat, to dodawało mu otuchy. Jego przeszłość była tabu, którego nikt nie poruszał i on gdyby nie to, że panna Greengrass jest dla niego ważna też by nie ruszał tego tematu. Westchnął ciężko patrząc na ostatnie przemiany dzisiejszego dnia, a mianowicie na Pansy zmieniającą się w czarną panterę oraz Blaise'a, którego formą okazał się być baribal*.  
- Bardzo dobrze jutro popracujemy nad zmianą postaci. Macie znaleźć informacje o tym, co wasze zwierzęta o was mówią. To tyle na dziś, żegnam.  
Wszyscy bez wyjątku spojrzeli na McGonagall zdziwieni, co się musiało stać, że stara belferka nie zadała im jakiejś kosmicznej pracy na kilka stóp? Cóż tego nie wiedzieli, jednak zdawali sobie sprawę, że jeśli zaraz nie opuszczą klasy dobry humor starej kocicy może prysnąć, więc po kilku chwilach w klasie nikogo nie było.   
 ***
 Kolejne lekcje minęły spokojnie i bez żadnych niemiłych niespodzianek ze strony profesorów. Podążając do pokoju wspólnego Serp pierwszy raz czuł, że znajduje się na właściwym miejscu. Przez te wszystkie lata nie dane mu było zaznać normalnego życia. Codziennie musiał uważać, bo na każdym kroku ktoś mógł na niego czyhać, a teraz był po prostu jednym z wielu uczniów. Mimo to zdawał sobie sprawę z tego, że i tak będzie musiał wziąć udział w nadchodzącej wojnie. Wiedział, że musi się wziąć w garść i zabrać za stworzenie siatki szpiegowskiej, miał już nawet pomysł kto się w niej będzie znajdował. Niestety wcielenie tych osób w jego plan zaowocuje zdradzeniem jego tożsamości, chyba, że wykpi się udziałem Dafne. Jakkolwiek i tak nie było, to idealne wyjście, bo prędzej czy później i tak, któreś z nich się domyśli, jednak zdecydowanie wolał żeby to nastąpiło późnej. Spokojnie wszedł do pokoju wspólnego, gdzie szybko odnalazł wzrokiem nowych znajomych siedzących przy kominku. Skierował się w ich stronę z psotnym uśmieszkiem na ustach, który nie wróżył nic dobrego dla jego przyszłej ofiary. Skradał się po cichu w stronę Daffy, jednocześnie pokazując Pansy, że ma się zachowywać normalnie i nie wzbudzać podejrzeń. Wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę niczego nieświadomej dziewczyny rzucając niewerbalne zaklęcie. Greengrass'ówna zerwała się z krzykiem przemoczona do suchej nitki rozglądając się dookoła z mordem w oczach, kiedy tylko go zauważyła ruszyła w jego stronę z niemal wojennym okrzykiem. Natomiast on z głośnym śmiechem zaczął uciekać w stronę swojego pokoju, wysyczał hasło i wbiegł do pomieszczenia, a za nim Dafne. Dziewczyna rzuciła się na niego z pięściami przewracając go na podłogę. Usiadła na nim okrakiem i wyczarowała poduszkę, którą zaczęła go okładać. W momencie w którym poduszka trafiła go dość mocno w nos stwierdził, że czas zakończyć tą zabawę. Złapał Daffy za nadgarstki i już po chwili, to on znajdował się nad nią, patrzyli sobie głęboko w oczy. Serp widział dokładnie zielone plamki znajdujące się na jej pięknych, stalowych oczach, następnie jego wzrok padł na jej pełne, różane usta. Chciał ją pocałować, jednak nie wybaczyłby sobie utraty jej przyjaźni, więc zamiast tego pochylił się nad nią i wyszeptał jej do ucha:  
- I kto jest teraz górą?  
Poczuł delikatne drżenie Daffy, zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że dziewczyna ma dokładnie taki sam problem jak on. Przez chwilę zatonęła w jego oczach, nigdy nie widziała ich z tak bliska, a teraz czuła się tak jakby prześwietlały jej duszę. Czując jego oddech tak blisko swojej skóry palnęła pierwszą rzecz jaka przyszła jej do głowy: 
- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać?  
Zdezorientowana patrzyła jak psotne iskierki w oczach chłopaka gasną, a ten gwałtownie ją puszcza i staje na nogi. Parzyła jak zrzuca z ramion szatę i zaczyna odpinać guziki koszuli, po chwili ona również opadła dzięki czemu dziewczyna mogła przez chwile podziwiać pięknie umięśnione ciało, jednak Wąż nie dał jej zbyt dużo czasu na zachwyt szybko odwracając się w jej stronę plecami. Wciągnęła głośno powietrze widząc przecinającą plecy bliznę. Niepewnie wstała i podeszła do niego, uniosła drżącą dłoń dotykając dowodu dawnej zbrodni.  
- Kto...? 
- Dursley.-obrócił się w jej stronę - Ale to nie wszystko. Usiądźmy.  
Podprowadził ją w stronę łóżka na którym usiedli obok siebie. 
- Pytałaś jak to możliwe, że tak dobrze dotarliśmy się z Draco. -poczekał aż dziewczyna skinie głową - Tak się złożyło, że ćwiczyliśmy ze sobą oklumencje i leglimencje, a w związku z tym poznaliśmy swoje najgorsze i najlepsze wspomnienia. Mimo to nadal byliśmy dla siebie nieprzyjemni, aż do momentu w którym Smok natknął się na wspomnienie gwałtu.  
Głos młodszego z braci Malfoy cichł z każdym słowem. Dafne patrzyła na niego z przerażeniem, kompletnie nie wiedziała, co powiedzieć. 
- To się stało kiedy miałem dziesięć lat. Przypaliłem ich śniadanie i wtedy Dursley stwierdził, że jestem do niczego nie nadającą się dz*wką. Wtedy wpadł na ten pomysł. Do dziś pamiętam obrzydliwy smród jego potu. - jego ciałem wstrząsnął głośny szloch - Kiedy Draco zobaczył to wspomnienie obudziła się w nim braterska nadopiekuńczość i zaczęliśmy się dogadywać.  
Daffy przytuliła trzęsącego się przyjaciela, przez tyle lat wspólnej znajomości nawet nie pomyślała, że w jego domu może się dziać coś takiego. Gdyby tylko mogła dorwałaby tę tłustą świnie i rozerwała na strzępy. Wątpliwości, które targały nią od momentu w którym powiedziała mu, że zawsze stanie po jego stronie zniknęły jak za sprawą magicznej różdżki. Nie pozwoli go już nigdy skrzywdzić, choćby miała zniszczyć wszystkich jego wrogów. Właśnie była w trakcie wymyślania najgorszych tortur dla tego obrzydliwego mugola, kiedy drzwi otwarły się z całym impetem i wleciał przez nie starszy brat jej przyjaciela, który widząc malujący się przed nim obrazek zastygł na chwilę bez ruchu. Jednak jego wejście przykuło uwagę Serpa, który właśnie się od niej odkleił i tarzał się po podłodze śmiejąc się głośno z miny bliźniaka, która tak szczerze mówiąc była naprawdę komiczna. Bo ilu z was widziało Draco Malfoy'a z szeroko otwartymi oczami i ustami poruszającymi się jak u ryby? Taki widok sprawił, że po kilku sekundach panna Greengrass dołączyła do młodszego z braci na podłodze. Tymczasem Smok zdążył się otrząsnąć. Sam przed sobą musiał przyznać, że ta dwójka wyglądała razem genialnie, a scena, która jeszcze przed chwilą przed nim się rozgrywała była tak intymna, że aż poczuł się nie na miejscu. Widząc dalej otwarte wejście zatrzasnął obraz i rzucił zaklęcie anty-podsłuchowe. Niestety pozostała dwójka jeszcze nie przestała się z niego śmiać, więc usiadł obrażony na fotelu i przyglądał się im wzrokiem wygłodniałego bazyliszka. Musiał odczekać jeszcze pięć minut zanim Dafne i Wąż ochłonęli i w końcu na niego spojrzeli
-Przepraszam, że nie było mnie przy tej rozmowie. Wiem jak ci zależało na mojej obecności, ale kiedy wysłałeś mi wiadomość o tym, że już jesteście w pokoju zatrzymała mnie Sprout i nie mogłem się jej wyrwać. - smutek w głosie Draco dało się wręcz wyczuć w powietrzu. Dafne posłała mu współczujące spojrzenie, a Serp machnął tylko zbywająco ręką. 
-Co się stało, to się nie odstanie. Ważne że mamy to już za sobą.  
-Dzięki braciszku.- radosny uśmiech ponownie zagościł na twarzy starszego z braci  - Ale mieliśmy przecież porozmawiać jeszcze o osobach które będą w naszej siatce szpiegowskiej. 
- No tak! Prawie o tym zapomniałem. - na twarzy Węża zagościł nie wróżący niczego dobrego uśmieszek - Daffy, pamiętasz nasze kółko naukowe?  
Zaskoczenie zagościło na twarzy jedynej dziewczyny w pokoju. 
- Ty chyba nie zamierzasz ICH w to wmieszać?!
***********************************************************************************
Narya Anima - Wszyscy są biali, bo kolor ich sierści zależy od koloru włosów. Bardzo się ciesze, że Ci się podoba :)
Sylwia Bloggerka - No cóż nawet mi nie dane jest wiedzieć, co przeskrobał Lucjusz :) A co do koloru, to przecież wiesz.
Angel - Co do częstszego wstawiania rozdziałów nie wiele mogę zrobić. Mam nawał nauki w szkole i nowe rozdziały pojawiają się tylko dlatego, że droga do szkoły zajmuje mi ok. 30 minut, więc piszę w autobusie. W dodatku niczego nie ułatwia mi też brak Bety. Ale postaram się!

Beta w dalszym ciągu pilnie poszukiwana! Mam nadzieję, że w końcu znajdą się chętni.

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 19

No i w końcu udało mi się napisać coś, co przy odrobinie wyobraźnie można nazwać rozdziałem. Informacja do wszystkich: Beta dalej pilnie poszukiwana! A tak poza tym, życzę dużo szczęścia w Nowym Roku! 
Słowniczek:
-- tekst --  - telepatia
***
Przez całe życie myślał, że nie spotka go już nic gorszego od lekcji eliksirów przez poprzednie lata, jednak się mylił. McGonagall obrała go sobie na cel i zaczęła mu zadawać pytania odnośnie zaklęć, które przerobili przerobili na Transmutacji, na szczęście dzięki szkoleniu znał wszystkie odpowiedzi. 
- Dobrze, panie Malfoy, a teraz proszę mi powiedzieć coś o zaklęciu Animus. 
Profesorka spojrzała na niego ze złośliwą satysfakcją, to zaklęcie zostało dopiero wprowadzone ze względu na zmiany w programie i nie miał prawa wiedzieć na czym polega. 
- Animus, to zaklęcie wynalezione dwa lata temu, przez pewnego polskiego czarodzieja. Ma ono na celu umożliwić szybsze odkrycie swojej animagicznej postaci oraz skrócić czas nauki przemieniania się w nią o połowę, jednak można go użyć tylko raz w życiu. 
- No cóż panie Malfoy były, to dość ogólnikowe informacje, ale to powinno wystarczyć. - w końcu obróciła się w stronę innych uczniów - Dzięki nowemu programowi Ministerstwa zajmować się będziemy animagią oraz tym zaklęciem przez cały rok. Niektórym z was uda się przemienić i wtedy zajmiecie się lepszym poznaniem waszej zwierzęcej formy. Rzucaniem Animus zajmiemy się na następnej godzinie, a teraz macie czas wolny. 
Tylko skończyła mówić, a już nikogo nie było w sali. Serp oparł się o ścianę, był pierwszą osobą, która opuściła klasę. Nawet na Eliksirach miał więcej spokoju! Dafne spojrzała na niego ze współczującym uśmiechem, natomiast Draco delikatnie klepnął go w ramię. 
- Nie przypuszczałem, że ta stara kocica tak cię przewałkuje. Ciekawe, co nasz ojciec przeskrobał, że się tak na tobie mści. 
- Czemu akurat ojciec? 
- Cóż, ja jestem podobny do matki, a ty do ojca. Mnie się nigdy nie czepiała, więc... - spojrzenie Smoka nie mogło być już bardziej sugestywne. 
- Dobra, rozumiem. Nasz ojciec jest ten zły. - Serp przybrał minę typowego niewiniątka - Ale wiesz ja nim nie jestem. 
Śmiech Dafne był słyszalny na całym korytarzu, więc kilka osób z wyraźnym szokiem obróciło się w ich stronę. 
- Jak mogliście się przez tyle lat nienawidzić? Przecież stanowicie wspaniały duet. 
Miny braci jak na zawołanie zżędły, spojrzeli sobie w oczy. W wypadku takich sytuacji dziękowali Rowenie za nauczanie ich telepatii. 
-- Wężu wiem, że to twoja przyjaciółka, ale ten temat...jest dla ciebie trudny. Może lepiej wstrzymać się z mówieniem jej o niektórych sprawach?-- 
-- Ja... nie chce mieć przed nią nigdy więcej żadnych tajemnic. Zwłaszcza takich.--
-- Wiesz, że to nie będzie przyjemna rozmowa? --
-- Wiem, ale nic na to nie poradzę.--
Obaj bracia jak na zawołanie spojrzeli w stronę Daffy, która patrzyła na nich z zastanowieniem. 
- Czy coś się stało?-pytanie Serpa przerwało ciszę, która zapanowała między nimi. 
- Nie, po prostu przez moment mi się wydawało, że w jakiś sposób porozumiewacie się bez słów, ale to przecież niemożliwe. 
 Draco chciał jej coś odpowiedzieć, jednak przeszkodził mu dzwonek obwieszczający początek następnej lekcji. Weszli do klasy z iście cierpiętniczymi minami. Ze zdziwieniem przyjęli fakt, że zniknęły ławki, a zamiast nich pojawiły się wygodne materace, a ściany zostały zastąpione przez lustra. 
- Dobrze, teraz zaczniemy lekcje praktyczne.- McGonagall rozejrzała się po uczniach 
- Panie Weasley, proszę do mnie.  
Ronald dumnym, według niego, krokiem podszedł do profesorki i stanął przed nią z pewną siebie miną.
 - Proszę rzucić zaklęcie Animus celując w siebie różdżką. 
Przybrany syn Molly pewnie wskazał na siebie różdżką krzycząc zaklęcie. Po chwili na jego miejscu stała mała, ruda wiewiórka, cała klasa wybuchnęła śmiechem, a po kilku sekundach na miejscu stworzonka stał czerwony Ron. 
- Bardzo dobrze, panie Weasley. A teraz pan Malfoy.  
- Ale który, pani profesor? - padło pytanie z ust Draco. 
- Najpierw pan, a następnie pana brat. 
 Jak przystało na dziedzica rodu Smok z należytą gracją ukłonił się przed wszystkimi i spokojnie wypowiedział zaklęcie. Od strony dziewczyn rozległy się pełne zachwytu odgłosy, bo oto przed nimi stał piękny, biały wilk o oczach koloru nieba po burzy. Ledwo zdążył zawyć i już na jego miejscu stał starszy Malfoy. Teraz nadeszła pora na Serpa, który pod obstrzałem spojrzeń nie poruszył się nawet o cal. Podczas przemiany brata udało mu się zauważyć kolejność zachodzących przemian, chciał je poczuć, więc musiał się wyciszyć i skupić. Kiedy w końcu wyrównał oddech, wyciągnął różdżkę i cicho wymamrotał zaklęcie. Wszystko wydarzyło się tak nagle, że niemal zapomniał skupić się na swoich odczuciach. Jednak udało mu się, poczuł to. Czuł jak jego kręgosłup zaczyna zmieniać kształt, jak dłonie zamieniają się w potężne łapy z pazurami mogącymi rozpłatać prawie wszystko, jak wyrasta mu długi ogon, który ma pomóc zachować równowagę podczas biegu, jak ludzkie uszy zostają zastąpione przez takie, które mają umożliwić lepsze słyszenie, jak kości twarzy zmieniają swój układ, a kły wydłużają się. Czuł sierść, która zaczyna pokrywać całe jego ciało. Powoli otworzył oczy słysząc wokół siebie zaskoczone westchnięcia. Jemu samemu również ciężko było uwierzyć w to, co widzi. Bo oto w lustrze na miejscu w którym jeszcze przed chwilą stał on, znajdował się piękny, śnieżnobiały tygrys. Niestety nie miał zbyt wiele czasu żeby się sobie przyjrzeć, bo po kilku sekundach zmienił się w człowieka. Przez chwile stał oszołomiony, jednak kiedy zauważył, że Granger przygotowuje się do przemiany szybko się otrząsnął i stanął obok brata.  
- Nie spodziewałem się, że będziesz tygrysem.  
- A ja że ty wilkiem. - kątem oka spojrzał na Hermionę, której animagiczną formą okazała się być owca - I chyba właśnie zobaczyłem twój przyszły obiad. 
- Granger? Proszę cie choćbym nie wiem jak głodny był jej bym nie tknął.  Na ich nieszczęście przekomarzanie usłyszała McGonagall, która nie wiadomo kiedy wyrosła przed nimi z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy. 
- Panie Malfoy, myślałam, że wyrósł już pan z tych głupot odnośnie czystości krwi.  
- Pani profesor, nie chodziło o czystość krwi tylko o moje upodobania względem dziewcząt, a mojemu bratu przyszło na myśl zasugerować pannę Granger jako moją potencjalną drugą ze względu na nasze postaci animagiczne.  
- Na przyszłość proszę się jednak powstrzymać od takich komentarzy. 
- Oczywiście, pani profesor, to był ostatni raz. - Draco ukłonił się delikatnie z całą swoją gracją, na co zyskał jedynie prychniecie profesorki i jej jak najszybsze odejście. Obaj wzruszyli jedynie ramionami i zaczęli obserwować Dafne, która właśnie rzucała zaklęcie. Na jej miejscu pojawiła się biała lisiczka. No cóż tego mogli się spodziewać, Daffy była prawdziwą spryciulą i ta forma z pewnością pasowała do niej najbardziej. Chwile później dziewczyna stała koło nich z delikatnym uśmiechem. 
- I jak wam się podoba moja postać?  
- Wiesz, tak w sumie, to mogło być lepiej. - zaczął Serp ze złośliwym uśmieszkiem.
- Tak oczywistej postaci, jeszcze nie widzieliśmy. - ciągnął Smok.
- Nie umniejszając pannie Granger, oczywiście. - zakończyli razem, za co dostali od panny Greengrass po głowie.
- To za porównywanie mnie do Granger!