Zdecydowanie w oczach wilkołaka wbiło ich w krzesła, czuli się
zaniepokojeni, gdyż wiedzieli ze jego odpowiedz będzie ostateczna i
nawet siła nie zmusza go do zmiany zdania. W sercu Węża kiełkowała
nadzieja, może jednak Lunatyk polubi jego prawdziwe oblicze, może
zaprzyjaźnił się z nim nie przez wzgląd na Jamesa, ale ze względu na
niego samego? Pytania krążyły w jego głowie i nie dawały mu spokoju,
ocknął się dopiero kiedy Remus wstał i stanął koło niego. Tak naprawdę
dopiero teraz miał możliwość zobaczyć jakie zmiany spowodował brak bólu
podczas pełni. Lupin przybrał na wadze, a rany na twarzy w końcu
zniknęły. Jego skóra przybrała zdrowszy kolor, z oczu zniknęła dawna
niepewność. Stał przed nim człowiek, który mógł zostać ich sojusznikiem i
jednym z najbliższych przyjaciół. Widząc oczekiwanie w oczach
przyjaciela Syriusza, stanął na przeciwko niego czekając na decyzje,
która mogła zaważyć na ich dalszej znajomości. Kompletnie nie spodziewał
tego co stało się kiedy tylko wstał. Wilkołak pochwycił go w ramiona i
mocno uściskał.
- Nawet nie wiesz jak się przestraszyłem, kiedy
usłyszałem ze nie żyjesz. Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę.
-
Myślałem, że lubisz mnie tylko ze względu na to kim byli moi rodzice.
- Jak mogłeś tak pomyśleć? Polubiłem nie Pottera, tylko tego niepewnego
chłopca, który nie potrafił sobie poradzić z odmiennymi prawami i na
każdym kroku spotykały go problemy.
Cichy szloch wyrwał się z ust
Serpa, kiedy uświadomił sobie, ze to ze inaczej wygląda nie znaczy ze
jego dawni znajomi go opuszcza. Dawało mu to nadzieje, że uda się
odbudować jego przyjaźń z Dafne, ze ona również go zrozumie. Po chwili
oderwał się od Remusa i wytarł, teraz już zaschnięte zły, które zebrały
się w kącikach jego oczu. Z postawą godną Malfoya zapytał:
- Czy już
wiesz po której stronie się opowiesz? To ważna decyzja jednak czas nas
goni i nie możesz się dłużej zastanawiać. - mówił te słowa wiedząc, że
klamka zapadła w momencie w którym zaczęli z Draco opowiadać swoją
historię. Czuł na sobie pokrzepiający wzrok brata, który dodawał mu
odwagi i mówił, że wszystko się skończy dobrze. Lupin uspokoił go mówiąc, że polubił go za to jaki jest a nie kim jest, mimo to wciąż nie był
pewny. Ponownie skupił wzrok na Wilkołaku czekając na odpowiedz.
- To
naprawdę trudne, jednak już od pewnego czasu wiem, że Dumbledore nie jest
taki za jakiego się podaje. - złotooki z zakłopotaniem przeczesał
włosy ręka - Trochę nie pokoi mnie ta wzmianka o innej stronie w tej
wojnie, o kimś gorszym. Jednak lubię was i zamierzam stanąć po waszej
stronie.
Wąż odetchnął z ulgą na taką wiadomość, jednak kiedy spojrzał
na zegar od razu mina mu zrzędła.
- Smoku, zdajesz sobie sprawę, że
zostały nam tylko 2 godziny snu, przed całym dniem lekcji? - Że jak?
To już 6?! Nie możliwe. - szybkie zerknięcie na zegarek uświadomiło mu, że
się myli - Musimy wracać do pokoju wspólnego, jeżeli ktoś się domyślić, że byliśmy całą noc poza dormitorium jesteśmy martwi.
Przed oczami
całej trójki stanęła scena w której Draco i Serp są smażeni na różnie
przez Ślizgonów.
- Ekhm...myślę ze lepiej będzie jak już sobie
pójdziemy. Narka profesorku! - od razu po wykrzyczeniu tych słów starszy Malfoy złapał swojego brata za rękę i zaczął go ciągnąć w stronę lochów.
Ledwo wpadli przez wejście do PW, a zobaczyli siedzących na kanapie
Dafne, Blaise'a i Pansy. Przełknęli głośno ślinę, kiedy ich oczy spoczęły
na nich z wyrazem mordu. - Eee... Cześć?
- Cześć? Tylko tyle macie do
powiedzenia?! Martwiliśmy się o was! Blaise powiedział, że Draco nawet
nie dotarł do dormitorium! - wrzask Pansy, był na tyle głośny, że bracia
zgodnie odskoczyli do tylu i zaczęli ją dozgonnie przepraszać.
- A tak
na przyszłość, weźcie nas ze sobą. - wyraźnie dumna z siebie Dafne puściła
do nich oczko i ruszyła w stronę wyjścia - A tak poza tym radziłabym się
wam odświeżyć przed śniadaniem. Malfoyowie spojrzeli po sobie
krytycznie i biegiem ruszyli do swoich pokoi, za sobą słyszeli tylko
radosny śmiech Bleisa.
Jeszcze nigdy mu się tak nie śpieszyło, jednak
nie chciał się spóźnić pierwszego dnia, więc w rekordowym tempie wziął
prysznic i ubrał się w mundurek, zostawiając odpięte dwa pierwsze guziki
koszuli oraz poluzowany krawat. Włosy postanowił zostawić rozpuszczone,
wiec tylko je rozczesał. Przed pokojem zastał Draco, więc razem ruszyli
do Wielkiej Sali. Kiedy tylko weszli skupiły się na nich wszystkie
spojrzenia i zapadła niezmącona niczym cisza. Niezbyt przejmując się
zamieszaniem, które wywołali spokojnym krokiem ruszyli w stronę stołu Ślizgonów. Dopiero w momencie w którym usiedli ludzie zaczęli z powrotem
rozmawiać.
- Jednak udało wam się zdążyć. - gdyby wzrok Pansy mógł
zabijać obaj leżeli by martwi dziesięć stop pod ziemia. Serp prychnął
cicho z wyraźnym rozbawieniem , nakładając sobie sałatkę jarzynowa i łapiąc trzy kromki świeżego chleba. Panna Parkinson zdawała się tego
nie słyszeć zaczynając pastwić się nad Smokiem, jednak Dafne patrzyła na
niego z uśmiechem mówiącym ze doskonale wie co zrobił.
- Coś się stało
Daffy? - zadał to pytanie automatycznie, jednak dopiero kiedy zobaczył
tężejącą twarz dziewczyny, dotarło do niego jak wielki błąd popełnił.
Następnym co zarejestrował była wybiegająca z sali Greengrass. Nie wiele
myśląc wstał i ruszył za nią, wiedział dokładnie gdzie będzie i
wiedział ze to swego rodzaju sprawdzian, że chce się upewnić, że to
naprawdę on. Wpadł do łazienki Jęczącej Marty chwile później, zatrzymał
się na przypominając sobie jak uczyli się zaklęcia nagrywającego,
żeby Daffy nie musiała na niego czekać z otworzeniem komnaty. Wysyczał
głośno i zdecydowanie "otwórz się". Kiedy tylko wejście się otwarło
przelewitował się do środka, po chwili stał już na kamiennej ścieżce. O
tak, kiedy wraz z Dafne zatwierdzili dom bazyliszka jako miejsce
spotkań, wysprzątali wszystkie kości i głazy chcąc nadać mu lepszy
wygląd. Z głównej sali zniknął również trup pupilka Salazara, a zastąpił
go mały pełzający Kryształowy Bazyliszek. Kiedy widział go przed
wakacjami miał już dwa metry długości i uczyli go, że ma polować w lesie.
Dotarł w końcu do ostatnich drzwi i wysyczał hasło. Daffy leżała na
ciepłym, puchatym dywanie znajdującym się na środku komnaty, wtulona w
połyskujące kolorami tęczy ciało, już trzy metrowego, bazyliszka.
Słyszał ciche pociągnięcia nosem i pochlipywanie. Powoli zbliżył się do
dziewczyny, równocześnie mówiąc Raven, że to on, na szczęście go
poznała, bo inaczej mogłoby się, to nie ciekawie skończyć.
- Dafne tak
bardzo cię przepraszam, chciałem ci powiedzieć, ale bałem się jak
zareagujesz. Tęskniłem za tobą. - w połowie zdania głos mu się załamał,
wiec przytulił mocno swoją przyjaciółkę czekając na jakaś reakcje.
Dziewczyna powoli owinęła wokół niego swoje ramiona, teraz już otwarcie
płacząc. Nie wiedzieli ile czasu minęło ani która jest godzina liczyło
się dla nich tylko ciepło drugiego ciała i to że im na sobie zależy,
jednak czar prysł, kiedy
Królowa Węży wcisnęła się miedzy nich domagając
się pieszczot.
- Czemu mi nie powiedziałeś? Przecież wiesz ze byłeś moim
najbliższym przyjacielem i nadal nim jesteś.
- To skomplikowane, sam
dowiedziałem się dopiero w te wakacje. A zresztą nie wiesz
najlepszego. - posłał w jej stronę rozbrajający uśmiech - Profesor Snape i Voldie są moimi wujkami.
Mina dziewczyny wyraźnie mówiła, że mu nie
wierzy, jednak kiedy wyczarował przed nią swoje drzewo genealogiczne nie
miała wyboru.
- Ale Serp, czy to znaczy, że jesteś po stronie Śmierciożerców?
- To nie tak Daffy, wujek Tom zmienił swoje nastawienie,
już nie morduje niewinnych.- westchnął rozdzierająco - Ale zbliża się
wojna, z kimś znacznie potężniejszym niż Dumbledore i uwierz mi ta osoba
nie ma dobrych zamiarów. Chcemy z Draco stworzyć siatkę szpiegowska we
wszystkich domach, potrzebujemy ludzi którzy staną po naszej stronie,
jesteś z nami?
- Serp wiesz ze po której stronie byś nie stanął ja
zawsze będę cię wspierać i stać za tobą murem, ale w jaki sposób chcecie
stworzyć siatkę szpiegowska? Nie wyobrażam sobie Gryfona szpiegującego
swoich współdomowników.
- Jeszcze mało wiesz o domu Godryka, moja droga.
Ah...zapomniałbym mam dla ciebie jeszcze jedna wiadomość, ale to już
opowiem ci wspólnie ze Smokiem, a teraz wypadałoby iść na lekcje nie
sądzisz? - złapał ją za rękę zanim zdążyła zaprotestować i pociągnął ja w
stronę wyjścia. Do klasy wpadli pięć minut po dzwonku, na ich
nieszczęście była to Transmutacja.
- Panie Malfoy, panno Greengrass
minus dziesięć punktów za spóźnienie, mam nadzieje, że to się nigdy
więcej nie powtórzy. Chociaż jak widać jabłko niedaleko od
jabłoni.-wzrok McGonagall który na nim spoczął był aż nazbyt wymowny.
- Chyba mam deja vu. - szepnął Dafne do ucha, równocześnie dając bratu
znać, że porozmawiają po lekcji.
***************************************************************************************************************
Witam i przepraszam, że tak późno, jednak nadmiar sprawdzianów mnie dobił i ten rozdział powstawał w trakcie drogi do szkoły. Shana89 - twój komentarz zmusił mnie do wzięcia się w garść i napisania tego, więc właśnie Tobie go dedykuje. Rozdziały byłyby zapewne dłuższe gdybym miała Betę, która zmuszałaby mnie do pisania.
A właśnie, jest ktoś chętny na Betę?